piątek, 26 października 2012

WROCŁAW STOLICĄ

Jak wiemy od dawna Wrocław nie tylko będzie stolicą kultury europejskiej w roku 2016 ale już od dawna jest stolicą Dolnego Śląska i Murali. Murali specjalnie piszę z dużej litery, bo to poważna sprawa.

Jak dowiadujemy się ze strony równie poważnej WROCŁAW PE EL urząd miasta stołecznego Wrocławia ogłosił konkurs. I to konkurs nie byle jaki tylko (z dużych liter) Międzynarodowy Konkurs na Mural Artystyczny. Jak czytamy w tytule i w tekście - ma być to mural artystyczny. Uff, coś przynajmniej wiemy. Ale zaraz po tytule rozwiewają się kolejne wątpliwości. Otóż "zadaniem uczestników będzie ozdobienie ściany budynku przy ulicy Łokietka 3.". Więc mamy kolejny pewnik - znamy funkcję muralu - będzie dekoracyjny. Mamy też temat - BRAMA DO NADODRZA. Więc ma to być mural ozdobny, witający przyjezdnych i Nadodrzan.

Historia murali we Wrocławiu to całe 6 lat. Jak wiadomo od prezydenta miasta pierwszy z nich powstał w 2006 roku. I potem jeszcze kilka. Ale zdaje się, że dopiero teraz miasto zrozumiało moc sztuki malarstwa wielkoformatowego w przestrzeni publicznej. Dopiero teraz powstanie ten i właściwy. Zactujmy jeszcze wiceprezydenta Grehla: Pomysł podchwyciły inne miasta. To nam jednak w niczym nie przeszkadza. Wspaniale, dzięki! Murale wzbogacają przestrzeń miejską, a wybór miejsca na nową pracę-ściana budynku przy ulicy Łokietka 3 - nie jest przypadkowy. Wybór miejsca na mural nie jest nigdy przypadkowy. Zawsze jest przez kogoś wskazany lub upatrzony. Jest kilka metod produkcji muralu - jedną z nich jest pomoc miasta/urzędu w znalezieniu i legalizacji miejsca tzn. urząd udostępnia którąś ze ścian budynków, które ma w swoich zasobach lub ogłasza konkurs właśnie. Drugą metodą jest tzw. "wychodzenie sobie" pozwolenia tzn. organizator muralu (przeważnie ngo'sy i firmy prywatne) upatruje sobie miejsce i sam szuka właściciela i załatwia pozostałe dokumenty. W zależności od miasta jest ich kilka, od kilku instytucji "zarządzających" obiektem (właściciel, administrator, architekt vel plastyk miejski, konserwator zabytków). I jest metoda trzecia - nielegal, rzadka a wdzięczna. 
Ale wróćmy do mr.Grehla: Prowadzimy szereg działań związanych z rewitalizacją Nadodrza. Zależy nam przede wszystkim na tym, aby artyści w otwartym konkursie mogli wyrazić swoją wizję i wzmocnić przekaz, że w tym miejscu, oprócz twardych efektów rewitalizacji powstają także miejsca pracy artystów. I wszystko jasne. Pełnoprawna gentryfikacja bez ściemy. Ciekawe swoją drogą co kryje się za hasłem "twarde efekty rewitalizacji". Podejrzewam, że chodzi o wymianę nawierzchni na kostkę bauma na miarę 2016 roku. A miejsca pracy artystów, w tym mural bramy nadodrzańskiej, przyciągną kapitał, knajpy, inwestorów, podwyżki czynszów itd. Ale żeby dostroić, do obowiązującej nuty sytuację społeczną Nadodrza, to zgodnie z przemijającą modą na partycypację mural wybiorą mieszkańcy. Super, czyli jednak możemy się spodziewać właśnie tego czego możemy się spodziewać. Będzie lekko, o niczym (znaczy o bramie będzie), dosyć kolorowo, umiarkowanie, organicznie i na pewno nie będzie czaszek (sic!). 

Miasto jak podkreśla tamtejszy wydział kultury "nie narzuca żadnego kierunku" pod warunkiem, że temat to wspomniana BRAMA DO NADODRZA i istotnym jest aby artysta nadmienił, że Wrocek to Europejska Stolica Kultury 2150. Czyli jednak niektóre kierunki odpadają...hmmm. Szkoda, chociaż można powalczyć. Czas jest do końca grudnia prawie (28.12). Tak czy inaczej my swój projekt wysyłamy już niedługo. Głosować będzie można na stronie "Kreatywny Wrocław" - wow, ale zaskakująca nazwa! Po Łodzi która, kreuje, chociaż kiedyś kroiła tekstylia a potem kroiła airmaxy na Bałutach, przez Katowice miasto kreatywne Unesco aż po "kreatywny żoliborz" (nie mam pojęcia gdzie to jest...).

Zależy nam na tym, by ten projekt był rzeczą współtworzoną przez społeczność Wrocławia, a nie jedynie pomysłem, który został zainicjowany w Urzędzie Miejskim-zapewnia Jarosław Broda. 

Nie rozumiem, jak inicjatywa Urzędu związana z planami rewitalizacji i ESK 2900 ma być działaniem społeczności wrocławskiej. Nie rozumiem jak można tak bezczelnie udawać, że to projekt społeczny, oderwany od instytucji samorządowej i niepolityczny oczywiście. Nie rozumiem jak miasto Wrocław z najlepszą w Polsce imprezą w duchu urban artu - Out of sth może tak nie uczyć się o co w mieście chodzi. Lepiej dać ścianę komuś, który poprostu spodoba się gawiedzi....

Jak kultura tzw street artu, którą budowało kilkanaście osób w całej Polsce przez ostatnich 10 lat wpłynęła na naszą przestrzeń? Nijak albo nie tak jak chcieliśmy. Praca tej garstki poszła na marne. Pozostała pstrokacizna reklam a pomiędzy nie powciskały się kolorowe wielkoformatowe obrazy. Zbyt mało edukacji a za dużo lansu, street art sie zdewaluował. A system wykorzystał narzędzie, zjadł.