czwartek, 31 maja 2012

PRAWDZIWY FEJM JEST WTEDY GDY JEST FEJK

Każdy zabiega o sławę czyli o popularny FEJM. Najłatwiej zdobyć go na fejsie dzięki lajkom. My mamy dislajki, bo fejm to mieliśmy zawsze. Jak to powiedział Włodi: "po pierwsze nie dla sławy po drugie nie dla zabawy", czy jakoś tak. 

Jednak niektórzy inaczej postrzegają istotę tego czym ten fejm jest. Jedni ekscytują się jak ktoś zrobi jedną czy dwie ścianki na wyjeździe, inni podniecają się sprzedanym za parę marnych zeta płótnem, albo tym, że pojawi się w gazecie koszernej przy artykule o warsztatach streetartu dla dzieci z patologicznych przedmieści Sieradza. Zawsze można mieć fejm za własne ciuchy czy malowanie butów sportowych. Ale zrozumcie! To nie jest fejm! 

Prawdziwy fejm przychodzi na trzy poniżej przedstawione sposoby. 

1. tak jak powiedziała Nes - trzeba po niego pojechać do Włoch. To znaczy na ten cały Fame do Włoch. 
2. kiedy ktoś napisze o was na UH (nie wiemy kto). To kosztuje niemniej niż wyjazd na Fame do Włoch i nie jest takie łatwe - prawda Nawer???? 
3. kiedy na mieście zaczną się pojawiać fejki, czyli jak ktoś zacznie podrabiać wasze prace. 

Po krótce zajmiemy się przypadkiem trzecim. 

Na fejsie można znaleźć wszystko. Nawet (o rany, prawie napisałem Nawer!) zdjęcia występującego w stolicy niezmiernie rzadko nielegalnego streetartu. I tak też trafiliśmy na prace uzurpatora podszywającego się pod naszego pupilka Słanskiego. Na pierwszy rzut oka widzisz Słanski myślisz pyszny (znaczy Słanski). Ale tylko amator tak pomyśli! Niby wszystko się zgadza. Jakieś łuski, chyba ryba, a na niej baron Münchhausen. No ewidentnie stylówka znana z tekstyliów tak lubo noszonych przez 12 latków jeżdżących w naszym radomskim skateparku na hulajnogach. Jednak wszyscy wiedzą, że Słonski nie jest nielegalny i zawsze był na legalu tylko. Jego kariera w świecie streetu sprowadza się do dużych i legalnych ścian. Powtarzamy wyraźnie, dużymi literami: DUŻE I LEGALNE. Z naciskiem na to ostatnie. L.E.G.A.L.N.E. Jakoś nie możemy zapomnieć o tym, że one zawsze były LEGALNE. Tak więc drodzy uzurpatorzy! SKUCHA! Trzeba było pomalować jakąś dużą ściankę na legalu (może garaż w centrum miasta)! Ale tak o? W stylu nielegalnym, to nie w stylu. 

Jak powiedział nam znajomy ze stolicy - praca jest niedaleko popularnego wśród 12-15 latków lokalu - Warszawa Przywiśle. Więc może to jest prawdziwy Słonski, który tak na prawdę jest reklamą najnowszej kolekcji koszulek i spodenek, które on projektuje. A to taka modna nielegalna reklama niczym Dezodorant Axe lub Maxwell Chaos. Pewni nie jesteśmy ale bardzo przekonani co do swojej racji.




środa, 30 maja 2012

ŁYŻKA CZYLI NESPOON

W oczekiwaniu aż do Rzeszowa dotrą Wysokie Obcasy Extra i będziemy mogli popastwić się nad naszą celebrycką parką Rutkiewicz/Dymna rozłóżmy na czynniki pierwsze trzecią część duetu - czyli enigmatyczną niczym smoleńskie brzozy Nespoon (nie mylić z Nestea). Tak, wiem że to głupie porównanie, ale jej narodowy w wymiarze artyzm jest prawie tak ważny dla polskiego street artu jak brzozy dla polskiej racji stanu. Na blogu lady7aghape (równie fejmowy jak nasz i nie mniej ciekawy) ukazał się tekścik pod wszystko mówiącym tytułem "Dlaczego streetart? Bo daje wolność." Dlaczego kiełbasa? Bo jestem głodny. - tak powiedział mój kolega kiedy zapytałem go o cel zakupów w pobliskim sklepie wierzejki (mistrzowie całofasadowych wyklejek okiennych - fachowa nazwa - wholeshop).

Już w pierwszym akapicie dowiadujemy, że Nes (będziemy używać takiego skrótu) nie lata z puszką. No szkoda, my kiedyś lataliśmy dla WOŚP ale nas dresy na puszki wyjebali. Dalej czytamy o koronkach i ceramice, co od razu nasuwa nam skojarzenia z naszym ulubionym gabinetem lekarskim. "większość jej prac to odciski po prostu polskich koronek." - "po prostu polskie koronki" to jest to czego szukamy na ulicy najczęściej - na krupówkach, w sopocie czy pod stadionem jana pawła kaczyńskiego osram arena. W całym tekście (w przeciwieństwie do naszych wypocin to pamflet!) najbardziej nam wchodzą smaczki językowe. I tu kolejny. "Warszawska przestrzeń jest przepełniona jej projektami". Na szczęście nie jest przepełniona, ale przy tej ilości prac i tak odczuwa się przepełnienie.

No i to co Nes lubi w swojej karierze najbardziej - festiwal FAME w Grottallie. Tam można malować po XV wiecznych kamienicach na kompletnym nielegalu!!!!!! Wow! wow! wow! rotfl! A na przykład na yardzie w Bielsku można na kompletnym nielegalu siekać kolejki! A w Poznaniu można zupełnie, ale to zupełnie, nielegalnie tagować na Jeżycach (bo jeżyce to bronx jak pisał klasyk). Więc nielegal nielegalowi nierówny. A z festiwalem FAME to też jest tak, że nie musisz tam być ani zaproszony, ani nie musisz się zgłaszać! Zupełnie jak z ogólnoświatowym festiwalem bombingu miast.

Nesponowy outdoor art dzieli się na biżuterie dla miast, dla parków i street art dla dzieci (nasz ulubiony). Jak czytamy dalej zajmując się koronczarstwem i ceramiką nie zapomina o robieniu jajecznicy i cerowaniu skarpet dla krasnoludków jak prawdziwa królewna śnieżka polskiego streetartu. "Nie stroni od klasycznych szablonów" - rozumiemy, że klasycznie wrzuca antysystemowe napisy, punkową stylistykę i tematykę praw zwierząt lub vege. Ludzie na jej pracę reagują w sposób miły i serdeczny - tak jak na taniec z gwizdami w telewizji.

Jest również krótkie wspomnienie koronkowania łódki w Indiach - "przechodnie zatrzymywali się (...) Cierpliwie, całymi rodzinami oglądali, jedli, śmiali się." Jezusie brodaty, ja bym nie miał cierpliwości przy tym jeść i śmiać się.

"Po zakończeniu pracy łódka wypłynęła w morze." - i zatonęła miejmy nadzieję.




poniedziałek, 21 maja 2012

FART BABBLES

ha! soraweczka ziomeczki! żeśmy deczko zamulili z tym blogerkiem, ale wiesz, nic się nie działo. z resztą cały czas nic się nie dzieje. nic. i znowu stało się nic. a jednak! udało się w końcu dotrzeć do nizin najniższych, do najgorszej klienteli, która żłopie volty i nosi hui vuiton. street wszedł w supermarket. nareszcie! pisaliśmy już o tym. o kolabo między rhodamco, czy rhodes i fart babbles, czy jakoś tak. i mamy wyniki. sepeusz wytrzymał, bo pozwolili mu na własne słuchawki, w których leciały etiudy cannibal corpse i london police. chazme odpadł, m-city dał znowu dupy, bo był w jury a ogryz z wygryzem się nie pojawili. no nic. ponadto wyróżnienia otrzymali: ciah ciah tnący stylówy z prędkością światła, które przyświeca mu od polskiej miss van, czyli BELL - z angielskiego "ryk jelenia podczas rykowiska". Występowaliśmy kiedyś w "rykowisku", jak było nagranie u nas w Piszu, więc wiemy co to oznacza. Ponadto, oczywiście, pozostałe nasze ciacha z grupy pozdro-siedemset. musicie to zobaczyć. sory. musicie. ty franek też. i ty dzwoneczku też przyjrzyj się jeszcze raz temu. artbattles.com/2012/warsaw/vote

oczywiście zapomnieliśmy o zwycięzcy. TEKA. nieznamy.nie nielubię jeszcze. jest raczej na twardo, klimat fracuski, bieda na dzielni, rpk i dillgang. obawiamy się, że pojedzie do paryża na finał z chłopakami z GBR i straci panowanie nad sobą. publiczność z marketu może mieć jeszcze z tym problem. ale za 2-3 lata? kto wie.

elo700



środa, 9 maja 2012

O JENY, ONA JEST NAGA!

Już się łudziliśmy, że naszemu pupilkowi, głównemu towarowi eksportowemu, nie ma co zarzucić. Jednak okazało się, że po Płocku to już niewiele. No i w sumie to nie jemu tylko temu. Właściwie niczemu i piszemy tylko żeby podbić oglądalność, klikalność tzn. O co chodzi? Chcemy serdecznie pogratulować M-city, który to bierze udział w zbiorowym .... (tu proszę wpisać co pasuje) jakim jest ogólnoświatowa, organizowana przez prestiżową Opera Gallery z Nowego Jorku wystawa - Ulice Świata. Piękna nazwa i wyszukana. Jedna z niewielu wystaw tak szeroko pokazująca przekrój tego co ulice świata w mainstreamowym obiegu tzw streetartu prezentują. Więc mamy i Ameryki i Europę. Mamy M-city między Banksym a Revokiem. Mało to beniaminek z trójmiasta znalazł się między naszymi rodakami jak Os Gemeos czy Interesni Kazki. Nawet London Police to prawie Polacy! No dobra soraweczka, prawie. Pogubilśmy się trochę, bo nam carlsberg przysponsorował artykuł. Tak czy inaczej dobrze, że mamy chociaż eksport, bo nie nazwał bym całego tego ruchu sztuką. Chyba że sztuką biznesu.

poniedziałek, 7 maja 2012

IKEA STENCIL ART

No to doczekaliśmy się. Po latach śmiechów z czarnobiałych artworków, które można sobie powiesić w swoim mieszkaniu na kredyt, obrazki ze szwedzkich fabryk wyszły na dwór. Brawo! Niech żyją sprytni spece od promocji. Przy okazji mediolańskiego design week szwedzki koncern meblowy wyszedł z szablonami na ulice. Zagarnął tym samym kawałek młodzieżowego rynku by przekonać hispterke, że tani design z ikea jest cool i fresh (o!). Tani design i tani chwyt. Da się zrobić dobrą reklamę przy pomocy języka streetu, da się wykorzystać szablon i klej. Ale tu nawet te rzeczy pozornie nie pasują, nie udają dobrze tego czym chciałyby być. Sory. Nie kupuję tego chociaż kupuję w Ikea.

wtorek, 1 maja 2012

STREET ART FISTING

Tak sobie tu od nas ze Świebodzina, w którym mamy naszą redakcję (widzimy jezusa z okna), obserwujemy nasze street art poletko. Tak sobie obserwujemy i wpadło nam w oko, że coraz więcej fajnych ciekawych i postępowych inicjatyw się odbywa. Kilka lat temu nikt nie wiedział u nas kto to Banksy, co to graffiti i czym się różni od streetartu (czy w ogóle się różni to jest pytanie i jak wszystko definiować). Minęło parę chwil, dziennikarze już wiedzą co to vlepka i że to nie jest wandalizm (w ogóle!). Oblepione reklamami rap-ciuchów i hiphop-płyt sygnalizatory na skrzyżowaniach, hall of famy na które weszli toy'e i setki papieży w wydaniu 3D fotoreal to nie jest w ogóle wandalizm. Nie skądże! To ciekawe zjawisko tylko szkoda, że tak w oczy kole. Kiedyś to takie toy'e mialy szacunek i przynajmniej na kartkach ćwiczyły a nie na ścianie od razu. No ale nic to. Tak jak mnóstwo jest słabego graffiti tak mnóstwo się zrobiło festiwalowych imprez bo teraz każdy chce być grafiti i streetart. Więc mamy w Łodzi za sprawą Urban Forms ugrzecznione murale, mamy rozbuchany do granic możliwości za grubą kasę festiwal w Katowicach przy którym pracuje kilkadziesiąt osób, mamy w Poznaniu Outer Spaces (w tym rzeźba miejska - nowa kategoria, bo jest też rzeźba wiejska - np. drewniany Światowid w Kołobrzegu). Mamy Street Art Doping (w skrócie SAD, czyli smutny). Mamy ponadto dziesiątki festynów typu Street Art Krosno, Wall Street Festiwal Świętochłowice, Prison Jam, Płocki festiwal P-city, Toruń EURO Street Art, Street Art Piekary Śląskie. Jest też streetartfestival.pl na którym nie ma żadnego malowania! No, głębokie portfele i jakże otwarte głowy mają nasi radni. Może młodzi dzięki temu nie wyjadą do Anglii, bo tu tak fajnie, może nie zajmą ciepłych krzesełek w Biedronkach. Może seniorzy zachęceni warsztatami gerontograffiti będą mieli na leki i nie będą słuchali radia maryja. A radni pozostaną na swoich krzesełkach i do następnych wyborów będą mieli resztę w dupie. Czekamy na Blu na ulicach Wyszkowa, Etam w Ełku i truchła Roa wychodzące z lodówek. Elorap!