sobota, 27 października 2012

CROPP, KROP, CRAP

Jak czytacie te słowa to wiedzcie, że jest już za późno. Ten pociąg już odjechał. Szansa na karierę drugiego Aqualupy przepadła. Nie będzie was na żadnych festiwalach, żaden samorząd nie zapłaci za Wasze farby. Zaspaliście. "Frugo X Cropp Graffiti Zone" dobiegło końca. A Wy zostaliście ze swoimi marnymi skillsami. Wiemy co mówimy, uczestniczyliśmy w każdym warsztacie. Dziś pora na kilka słów podsumowania.  

Sprawdźmy najpierw - po co? 

„Frugo to prawdziwie miejski styl nieznający kompromisów. To także nieskrępowana energia i wolny umysł. Dlatego zdecydowaliśmy się połączyć klimat FRUGO z równie mocnym i ponadczasowym charakterem graffiti, tworząc wyjątkową akcję promocyjną" - powiedziała Paulina Włodarska, Dyrektor Marketingu firmy FoodCare, właściciela marki FRUGO. Pani Paulina - prywatnie king sceny białostockiej - wie, że prawda nas wyzwoli. Jest szczera, ulice zna jak własną kiermanę i tę wiedzę wciska gimbusom. Dlatego mocny charakter graffiti to dziś język, jakim komunikuje się ze swoim konsumentem. Choć prościej byłoby zobaczyć tę bezkompromisowość w rozbijaniu butelek po każdym, wypitym na akcji, napoju. Ale nie, lepsza będzie wspólna fotka - „każdy uczestnik wspólnego malowania będzie miał możliwość sfotografowania się na tle powstającej grafiki, a jego zdjęcie zostanie umieszczone na fanpage'ach obu marek." Obu, nie jednej. OBU! To tak jakbyś jednej nocy zrobił dwa whole cary. Nie jeden. Dwa! 

Jednego nie rozkminiamy. W samej nazwie akcji "Frugo X Cropp Graffiti Zone" intryguje nas najbardziej tajemnicze „x”. Może to znak, że frugo z crapem się mnożą, ale najprędzej chodzi o hardkor. Kumacie, taki jak na ostrym porno. A ostre porno potrzebuje rekwizytów. Oto i one: „Do dyspozycji fanów sztuki ulicznej oddane zostaną mazaki, szablony oraz unikatowe FRUGO farby w kolorach FRUGO - żółtym, pomarańczowym, różowym, czerwonym, zielonym, białym i czarnym. Bazą wyjściową do opracowania unikatowych graffiti będą specjalnie przygotowane białe płótna z naniesionymi pierwszymi szablonami w postaci logotypów FRUGO i Cropp. Wszyscy uczestnicy zabawy otrzymają także płótna w formacie A4, na których będą mogli jeszcze raz stworzyć własną, unikalną grafikę.” 

Halo halo. To hardkor, czy zabawa? Z resztą, co nas to obchodzi. My swoje płótna A4 sprzedamy w desie. 

Update. 
28 października finał akcji w Łodzi. Urban Forms już uruchamia całodobową infolinię i podstawia dwa autokary. Uwaga: ilość miejsc ograniczona. 

Update 2. 
Odwiedzający sklepy Cropp będą mogli zagrać we FRUGO-warcaby, FRUGO-kapsle oraz FRUGO-butelkę. Kurcze, frugo butelka. Ciekawe z kim całować będzie się kurator, z kim tajemniczy prowadzący graffiti zone, a z kim redakcja UH. W oparach krylonów, montan i absurdu wszystko jest możliwe.


piątek, 26 października 2012

WROCŁAW STOLICĄ

Jak wiemy od dawna Wrocław nie tylko będzie stolicą kultury europejskiej w roku 2016 ale już od dawna jest stolicą Dolnego Śląska i Murali. Murali specjalnie piszę z dużej litery, bo to poważna sprawa.

Jak dowiadujemy się ze strony równie poważnej WROCŁAW PE EL urząd miasta stołecznego Wrocławia ogłosił konkurs. I to konkurs nie byle jaki tylko (z dużych liter) Międzynarodowy Konkurs na Mural Artystyczny. Jak czytamy w tytule i w tekście - ma być to mural artystyczny. Uff, coś przynajmniej wiemy. Ale zaraz po tytule rozwiewają się kolejne wątpliwości. Otóż "zadaniem uczestników będzie ozdobienie ściany budynku przy ulicy Łokietka 3.". Więc mamy kolejny pewnik - znamy funkcję muralu - będzie dekoracyjny. Mamy też temat - BRAMA DO NADODRZA. Więc ma to być mural ozdobny, witający przyjezdnych i Nadodrzan.

Historia murali we Wrocławiu to całe 6 lat. Jak wiadomo od prezydenta miasta pierwszy z nich powstał w 2006 roku. I potem jeszcze kilka. Ale zdaje się, że dopiero teraz miasto zrozumiało moc sztuki malarstwa wielkoformatowego w przestrzeni publicznej. Dopiero teraz powstanie ten i właściwy. Zactujmy jeszcze wiceprezydenta Grehla: Pomysł podchwyciły inne miasta. To nam jednak w niczym nie przeszkadza. Wspaniale, dzięki! Murale wzbogacają przestrzeń miejską, a wybór miejsca na nową pracę-ściana budynku przy ulicy Łokietka 3 - nie jest przypadkowy. Wybór miejsca na mural nie jest nigdy przypadkowy. Zawsze jest przez kogoś wskazany lub upatrzony. Jest kilka metod produkcji muralu - jedną z nich jest pomoc miasta/urzędu w znalezieniu i legalizacji miejsca tzn. urząd udostępnia którąś ze ścian budynków, które ma w swoich zasobach lub ogłasza konkurs właśnie. Drugą metodą jest tzw. "wychodzenie sobie" pozwolenia tzn. organizator muralu (przeważnie ngo'sy i firmy prywatne) upatruje sobie miejsce i sam szuka właściciela i załatwia pozostałe dokumenty. W zależności od miasta jest ich kilka, od kilku instytucji "zarządzających" obiektem (właściciel, administrator, architekt vel plastyk miejski, konserwator zabytków). I jest metoda trzecia - nielegal, rzadka a wdzięczna. 
Ale wróćmy do mr.Grehla: Prowadzimy szereg działań związanych z rewitalizacją Nadodrza. Zależy nam przede wszystkim na tym, aby artyści w otwartym konkursie mogli wyrazić swoją wizję i wzmocnić przekaz, że w tym miejscu, oprócz twardych efektów rewitalizacji powstają także miejsca pracy artystów. I wszystko jasne. Pełnoprawna gentryfikacja bez ściemy. Ciekawe swoją drogą co kryje się za hasłem "twarde efekty rewitalizacji". Podejrzewam, że chodzi o wymianę nawierzchni na kostkę bauma na miarę 2016 roku. A miejsca pracy artystów, w tym mural bramy nadodrzańskiej, przyciągną kapitał, knajpy, inwestorów, podwyżki czynszów itd. Ale żeby dostroić, do obowiązującej nuty sytuację społeczną Nadodrza, to zgodnie z przemijającą modą na partycypację mural wybiorą mieszkańcy. Super, czyli jednak możemy się spodziewać właśnie tego czego możemy się spodziewać. Będzie lekko, o niczym (znaczy o bramie będzie), dosyć kolorowo, umiarkowanie, organicznie i na pewno nie będzie czaszek (sic!). 

Miasto jak podkreśla tamtejszy wydział kultury "nie narzuca żadnego kierunku" pod warunkiem, że temat to wspomniana BRAMA DO NADODRZA i istotnym jest aby artysta nadmienił, że Wrocek to Europejska Stolica Kultury 2150. Czyli jednak niektóre kierunki odpadają...hmmm. Szkoda, chociaż można powalczyć. Czas jest do końca grudnia prawie (28.12). Tak czy inaczej my swój projekt wysyłamy już niedługo. Głosować będzie można na stronie "Kreatywny Wrocław" - wow, ale zaskakująca nazwa! Po Łodzi która, kreuje, chociaż kiedyś kroiła tekstylia a potem kroiła airmaxy na Bałutach, przez Katowice miasto kreatywne Unesco aż po "kreatywny żoliborz" (nie mam pojęcia gdzie to jest...).

Zależy nam na tym, by ten projekt był rzeczą współtworzoną przez społeczność Wrocławia, a nie jedynie pomysłem, który został zainicjowany w Urzędzie Miejskim-zapewnia Jarosław Broda. 

Nie rozumiem, jak inicjatywa Urzędu związana z planami rewitalizacji i ESK 2900 ma być działaniem społeczności wrocławskiej. Nie rozumiem jak można tak bezczelnie udawać, że to projekt społeczny, oderwany od instytucji samorządowej i niepolityczny oczywiście. Nie rozumiem jak miasto Wrocław z najlepszą w Polsce imprezą w duchu urban artu - Out of sth może tak nie uczyć się o co w mieście chodzi. Lepiej dać ścianę komuś, który poprostu spodoba się gawiedzi....

Jak kultura tzw street artu, którą budowało kilkanaście osób w całej Polsce przez ostatnich 10 lat wpłynęła na naszą przestrzeń? Nijak albo nie tak jak chcieliśmy. Praca tej garstki poszła na marne. Pozostała pstrokacizna reklam a pomiędzy nie powciskały się kolorowe wielkoformatowe obrazy. Zbyt mało edukacji a za dużo lansu, street art sie zdewaluował. A system wykorzystał narzędzie, zjadł.



czwartek, 25 października 2012

VANDAL SQUAD

Trójmiasto postanowiło powalczyć z graffiti. Genialnym pomysłem okazało się to co robią w Gdyni!!!! UWAGA - robią zdjęcia wrzutów! Normalnie odkrycie na miarę podwójnego muru z zasiekami na yardzie w NYC. I to jest jeden ze sposobów na nielegalne graffiti (a czy graffiti legalne to nadal graffiti?). Te i inne metody opisuje trójmiejsa gazeta w wersji techno-elektro. Artykuł do przeczytania tu omawia kilka metod. 

Nas zainteresowała oczywiście ta pierwsza - kronikarska żmudna robota, rozkminki czyje to imiona, kto jest w jakiej grupie i w ogóle cała ta jazda, którą każdy writer zna ze swoich pierwszych lat działania. 

Poza tym zwracają uwagę punkty 4 i 5, które pozwalamy sobie przytoczyć:

4. Edukacja
W szkołach powinno się uczyć o skutkach i kosztach graffiti.
5. Propagowanie legalnego graffiti
Samorządy powinny organizować festiwale, na których młodzi ludzie mogliby malować legalnie. Takich imprez jest coraz więcej, ale ciągle za mało.
 
cHwała Wam Dzielni Policjanci. I chwała naszym wspaniałym władzom. Niedługo zostanie przyjęta ustawa o obowiązku malowania murali i organizowania corocznych festiwali w każdej miejscowości powyżej 1200 mieszkańców. 

Dokładamy naszą osobistą odezwę do niedoszłych writerów.

Zamień nogi z waty na watę cukrową!



środa, 24 października 2012

MIŚ W BYDZI

Super, kolejny mural. Zaawansowana technika, przekaz, mądrość ulicy i piękno formy. Infantylizacja, kicz, komera, mdłości, marność, słabizna. Mural w Bydgoszczy chcieliśmy wyróżnić, za jeden komentarz na forum lokalnego Onetu.

~mieszkanka b: kicz, żenada
 
Pozostałe komentarze, to powielane schematy i zestawy przewidywalnych słów: fajnie, kolorowo, nabieramy charakteru.

Obawiam się, że po okresie surowej estetyki rodem z meblościanek z Wyszkowa, po pstrokaciźnie lat 90 i zaśmieconej przestrzeni publicznej początków XXI wieku, już nigdy nie nauczymy się estetyki na poziomie. Estetyki, która nie tylko zdobi, ale też uczy i mówi o czymś. 

A miś z gazetą niech idzie czytać Misia.


GRAFF IDOL

Słuchajcie jeżeli pisaliśmy o was więcej niż dwa razy to bądźmy szczerzy - powinniście się poddać , skasować konta na fejsbuniu, twitterze i takich tam. Przestańcie malować, oglądać strony ze strit artem i takie tam, nie marzcie też, że załapiecie się do PS3. TO NAPISALIBYŚMY WCZORAJ!

Ale dzisiaj jest dzisiaj. I odkryliśmy TO!!! Tak kochani coś dla was. Idol dla „artystów”. Możecie zgłosić się tam i utrzeć nam nosa, pokazać, że macie talent i wymiatacie. My nie mogliśmy uwierzyć, że coś takiego istnieje. Ale ostrzegamy, jeżeli show ruszy w Polsce - zasiądziemy w żyri.

Work of Art - Season 2 - Bravo TV Official Site




niedziela, 21 października 2012

DZIECI PSA

Redakcja UH się powiększa i obok "marnego dziennikarzyny" i "niespełnionego streetartowca" pojawia się we własnej osobie "pseudouliczny socjolog z Polski B". Witamy na pokładzie! 



Kończy się przełomowy tydzień w polskim street arcie. Każdy, kto w chwale zakończył okres letnich festynów, przerzucił się na papier lub facebunia, ew. na kolejny blogspot z dwójką w nazwie. O oświadczeniach już pisaliśmy, o książkach płonących (ze wstydu) też. Chociaż chyba nie o wszystkich albo nie wszystko.... 

Bo jak zaglądamy do tej hitowej epopei, której nazwy nie pamiętamy, widzimy powtórkę z rozrywki. 99% fot znanych z internetu i promowanie gwiazd ery post-nespunowskiej. Ale o tym potem. 


Jak wiecie - lubimy czytać. Sami siebie najbardziej, ale dobrym tekstem kuratorskim nigdy nie pogardzimy. Skoro zdjęcia w albumie znaliśmy wcześniej, uwaga ląduje na profilach reprezentantów polskiej szkoły street artu. Opowieść rozpoczyna king galerii z Galerii Koloru. Prawdziwek BOB rzecze o początkach swej drogi: 

„W Bydgoszczy działa stowarzyszenie Stumilowy Las i jego szef Marcin Płocharczyk opiekował się trochę młodymi chłopakami (sic! - UH), którzy chcieli malować. Dał nam ścianę w MDK, więc mieliśmy gdzie ćwiczyć, ale w zamian wymagał. Chciał, żebyśmy mieli projekty tego, co chcemy namalować (...) żeby to po prostu nie były takie toyowskie bomby, tyle że legalne.”

Z resztą „w Bydgoszczy jak nie bombisz, tylko kombinujesz, to jesteś cieniasem, a nie writerem”. Dlatego postulujemy, by w reedycji naszej nowej Biblii, obok pięknych, rozbudowanych charakterystyk Styla, GBRów, Street Logo by Marcin Rutkiewicz (i tajemniczy, pojawiający się pod hasłem „(MR)”) dołączyć hasło „writer kombinator”. Petycja w tej sprawy zostanie wysłana do sponsora książki - MKiDN.

„Od momentu, kiedy wyszedł Polski Street Art zacząłem wrzucać swoje prace do internetu - Facebook, blogspot, te rzeczy. Kumple mówili, że to lanserskie, ale ja odpowiadałem” Poczekajcie, to coś da, coś z tego będzie, coś w końcu wypali”. Jak widzicie prawdziwek BOB daje nam wgląd w marzenia kolejnego pokolenia polskiego sztrit artu. Kariera dziś wygląda tak: Miejski Dom Kultury - Internet - Polski Street Art. Marzenia nowego pokolenia? Bardzo proszę: „Póki co chcę malować murale. To moje marzenie, mój cel”. A na koniec: ”nie uważam się ani za graficiarza, ani street artowca, ani malarza. Jestem twórcą”. Szkoda, że nie jesteś bogiem, chłystku. Won do lasu!


Stał się cud - Polski Street Art wydał swój owoc. „Dzieci PSA” niczym kiedyś „Dzieci Men in Blacka”. Różnica jest taka, że o tych pierwszych pisze np. pani Ela Sala z MOCAKu, o drugich oficer dyżurny KRP. Sami zobaczcie ile bełkotu można wyprowadzić o takich gwiazdach sztuki ulicznej, jak Mikołaj Rejs aka Wers. Mikołaj Rejs aka Wers nie ma absolutnie żadnych skillsów, ale Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie idzie z duchem ulicznego klimatu. Ich zdaniem Mikołaj Rejs aka Wers: „koncentruje uwagę odbiorcy na rzeczywistości wewnętrznej. Postacie, które przedstawia są skupione na sobie i swoich przeżyciach, wiodą życie poza czasem historycznym (...) Twórczość Rejsa przedstawia się jako proces psychicznej, symbolicznej reparacji: naprawy tego co uszkodzone i martwe (...) W warstwie formalnej (jego prace - UH) są subtelne i nieinwazyjne...” Bla, bla, bla. Ble. Dość. Won do piekła.


Tak to wygląda. A to dopiero początek lektury. Lepszej od poprzedniczki, ale wciąż dalekiej od akceptowalnego poziomu. A na koniec to, co w street arcie najlepsze. Opowieści z akcji. W tym odcinku Rafał Roskowiński: „(...) jak malowałem ten mural to strasznie lało, takie niemal monsunowe lato. A ja lubię malować w słońcu. I tak się pomodliłem do Pana Boga, żeby dał parę dni ładnej pogody. I była. (...) I proszę sobie wyobrazić, dociągnąłem ostatnie kreski, tuż przed południem i równo o godzinie 12 lunął deszcz”.


Historia mrozi krew w żyłach. Czujemy jakbyśmy tam byli, choć właśnie jesteśmy w Palolem, na plaży robimy instalację. Z Nespoon oczywiście. 








czwartek, 18 października 2012

POTYCZKI POTIKSA

Do poczytania i przemyślenia ciekawy tekst Potiksa. Człowieka, który w dobrym momencie zrozumiał co i jak się nazywa i jak się z tego wymiksować. Jak przyznaje: kiedyś mi było bliżej, ale odkąd się okazało, że jest taki tęczowy (street art) to się nie przyznaje. I nie chodzi tu o tęczową symbolikę ruchów równościowych i spółdzielczości a raczej o pewną przenośnię (tak ja to rozumiem) dotyczącą wystylizowanego mainstreamu. 

Potiks pisze kilka rzeczy, które są dosyć istotne: Proporcjonalnie ze wzrostem zainteresowania publicznego maleje jakość i świeżość klimatu “ulicznego”. Można dodać nawet, że z tego "steet art'u" street w ogóle zniknął, a art jeszcze się nie pojawił.

Wydaje się, że do mówienia ludowi o writingu, bombieniu, panelach itd, żadna publikacja tego typu po prostu nie będzie dobra. Lepiej było by pozostać w ograniczonych, wyspecjalizowanych tematach strit artowych, niż starać się ogarniać wszystko co się na ulicy zadziało. - Też się z tym zgadzamy. Definicje bombingu i taga nie są nikomu potrzebne. Samemu writingowi mogą wręcz zaszkodzić, dając ludziom wiedzę o wrogach społeczeństwa...O to wg mnie MR chodzi od samego początku (zabieg z KRAC'em w pierwszej części też miał pokazać imię i złą twarz tego co jest najgorsze i najbardziej niebezpieczne). 

Teksty Cezarego trochę tracą będąc w tej publikacji, a publikacja zyskuje będąc w posiadaniu tych treści. A teksty Cezarego nie tracą raczej, bo ich delikatna pretensjonalność dodaje pikanterii albumowi dla odbiorcy masowego. W publikacjach stricte branżowych byłyby trochę śmieszne.

Nowych twarzy niema, bo w dobie internetu przymiotnik “stare” nadawany jest już w 2 sekundzie netowego bytu.  Nowych twarzy nie ma, bo nie ma i już pewnie w takim rozumieniu street artu nie będzie. Będą nowi artyści czerpiący lub opierający się na doświadczeniach ulicy czy graffiti, ale light-pop-stars znikną powoli, muralując okolicę przez najbliższe lata. 


Ci co już byli porobili parę nowych pracek i tyle. I tak jak pisałem - Potiks dobrze mówi, ale to jest najgorsze zdanie w tym tekście. Dopóki sami twórcy street art'owi będą mówić "pracki" o swoich dziełach dopóty nic się nie zmieni i nikt ich za artystów nie będzie uważał. Dopóki sami siebie nie szanują jako artystów i boją się tego, to nie ma szans, żeby zdjąć z nich odium uliczne i przesunąć o poziom wyżej. 

Bo jak  chcesz być artystą to musisz się zdecydować. Ulica jest ważna, ale salon ważniejszy...

Pozdrawiamy

środa, 17 października 2012

CZY MURAL TO GRAFFITI

Na stronie dziennika polskiego można zapoznać się z przemyśleniami i podejściem do graffiti malarza wielkoformatowego znanego jako IMP2K - autora ogromnych kiczowatych malowideł "silva rerum" czy "smok wawelski".

Jerzy odpowiada na kilka podstawowych pytań. Czym się różni mural od graffiti? Albo Co daje mural miastu?

Dowiadujemy się, że Jerzy "unika prób klasyfikacji przejawów sztuki ulicznej". No super, tylko dlaczego takie pytanie pozostaje na zawsze bez odpowiedzi. Czy może ktoś w końcu powie, że nie można porównywać graffiti i muralu bo to jakby porównywać malarstwo romantyczne z płótnem. Graffiti to kierunek w malarstwie, nurt w sztuce. Natomiast mural jest rodzajem malarstwa ściennego, wielkoformatowym dziełem. Może być mural w stylu graffiti, może być mural w stylu zakopiańskim i nawet jeżeli będzie namalowany sprayem to nie będzie graffiti.

Co do samych murali to artysta imp2k (czyt. IMPDWAK) uważa, że murale są naturalną i nieskrępowana estetyką miasta. No tak, też niedawno się o tym dowiedzieliśmy oglądając dziesiątki nieskrępowanych murali promujących historię Polski (w tym murale impdwaka). Przy okazji zaznacza, że: Portretując ludzi takich, jak Adam Małysz czy Jan Paweł II podtrzymuje się te cudowne i niepowtarzalne emocje, jakimi nas obdarowywali. Jest jeszcze wiele takich osób (głównie sportowców) które mam w głowie i które kiedyś – mam nadzieje – zostaną namalowane na murach Krakowa. Sport daje najczystsze i najpiękniejsze emocje. To one warte są podtrzymywania. Możemy się więc szykować na kolejne fotoreale z "naszymi bohaterami", które upiększą miasto i tchną życie w zapyziałe podwórka. Coś jak pamiętny hymn "pompuj kolor" czy jakoś tak.

Na koniec jeszcze jedno zdanie - wyrwane z kontekstu oczywiście. Podejście ludzi do graffiti i street artu zmienia się, staję się bardziej otwarte i obiektywne. Jeśli coś się staje bardziej otwarte to znaczy, że się staje bardziej subiektywne. Otwartość sugeruje dopuszczenie pluralizmu w interpretacji danego zjawiska.

Zapraszamy do dyskusji na ten temat i kolejnych prób definiowania tego czym jest graffiti.




PRZEDRUK Z Bilda

Wrze na wallach. Wrze w garnku naszym. Polecamy lekturę postu Przemka z UrbanPirates, która nam kilka dni temu jakoś umknęła. Skrót poniżej:

Jak grom z jasnego nieba pojawia się informacja, że już na dniach premiera drugiej części albumu Polski Street Art. W jednej chwili przypomniałem sobie pierwszą część, zaraz potem słowa znajomych, którzy byli częścią tego albumu, że nigdy więcej, że wyszedł klops jakich mało, że autorom pomieszały się proporcje w ilości przyznawanego miejsca. (...)
Zdaję sobie sprawę, że zaraz pojawią się głosy, że jestem typowym zawistnym Polaczkiem,(...) że się nie załapałem do albumu. (...)
Wszedłem na stronę albumu, zerknąłem na fragmenty tekstów. No właśnie. Na samym początku informacja, że graffiti i street art bez siebie nie istnieją. Jak to?! Mam jakieś dziwne wrażenie, że w Polsce to streetart wybił się na plecach graffiti. Że streetart daje wolność (a graffiti to niby nie?). (...) Jakiś czas temu przeprowadziłem się ze Szczecina do Warszawy. I przyznam szczerze, że ja tego street artu w obu tych miastach zbytnio nie zauważyłem. (...) Najlepszy street art jaki spotykam czasami, to ten w przejściach w metrze. A to gra pan na akordeonie, a to pani na skrzypcach (uwielbiam). Oni wydają się jacyś tacy... autentyczni. Nie to co ta reszta. Za dużo art za mało street. Niemal jak w klasyku WYP3.
Co istotnie, zarówno w Szczecinie jak i Warszawie widziałem sporo graffiti. Więc jak to jest? Co nie może żyć bez czego? Co jest szczere i autentyczne, a co jest trampoliną w tzw. karierze pana artysty. Polski street art (poza kilkoma wyjątkami, głównie starymi wyjadaczami, którzy tylko potwierdzają regułę) jest mega słaby i zakłamany.

Zgadzamy się bardzo i cieszymy, że nasz głos, który był niekoniecznie zrozumiały jeszcze rok temu czy dwa teraz jest mainstreamem.





OŚWIADCZENIE DO OŚWIADCZENIA DO OŚWIADCZENIA

Niniejszym uroczyście oświadczam wam się, że przeczytałem oświadczenie vlepvnetu do oświadczenia MR & ED i je tu przytaczam niczym kamień syzyf.

Oświadczamy niniejszym, że Marcin Rutkiewicz kłamie oświadczając w swoim oświadczeniu, że w V9 na wystawie Ghosts Become Real doszło do publicznego spalenia jego książki. Fakt taki nie miał miejsca. Marcin nie był na wystawie, a tylko zobaczył jedno zdjęcie w internecie i na jego podstawie coś tam sobie uroił. Publiczne wypowiadanie się na temat wystawy i instalacji artystycznej, których się nie widziało jest świetnym przykładem niekompetencji, oraz powierzchownego i grubiańskiego traktowania sztuki, w czym Fundacja Sztuki Zewnętrznej specjalizuje się nie od dziś. Oświadczamy jak było na prawdę: album spłonął sam, prawdopodobnie ze wstydu, że jest taki beznadziejny. Ghost Become Real prezentuje dosyć radykalne podejście do sztuki publicznej, a jako, że nie mamy w zwyczaju cenzurowania prac zaproszonych artystów, w tym przypadku też nie robiliśmy wyjątku.

Oświadczamy też, że V9 otwarte jest od wtorku do niedzieli między 12 i 22, można sobie przyjść i obejrzeć całą wystawę, Marcin!

Wspaniały, dość mocny, acz w lekko żartobliwym i frywolnym stylu tekst oświadczenia [v] pokazał się wczoraj wieczorem. I bardzo dobrze, że się ukazał właśnie w takiej krótkiej, znaczącej formie. Nie padają inwektywy czy porównania, a oświadczenie nawiązuje tylko do obiektu wystawionego podczas wystawy Ghosts Become Real. Wszyscy już myśleliśmy, że sprawa (jak to bywa w internecie) ucichła tak szybko jak się narodziła, ale widać że konsekwencje niektórych gestów pozostają aktualne. 

Dla nas to oświadzczenie jest o tyle ważne, że sami staramy się nie bywać na wystawach, o których piszemy, bo mamy przerośnięte ego i wydaje nam się, że jesteśmy bezstronnym obserwatorem.

Czekamy na następny krok z którejś ze stron, a jest ich więcej niż dwie.





poniedziałek, 15 października 2012

MR.ED JUMPS THE GUN

Dziś poza skandalem związanym z obrażeniem się firmy AMS na kuratorów wystawy Warszawa w budowie w Muzeum Sztuki Nowoczesnej obiegła świat druzgocząca wiadomość. Otóż przestaje wychodzić PRZEKRÓJ w papierowej wersji. I w związku z tym chcielibyśmy nawiązać do ostatnich lat tego szacownego pisma, na którego redakcyjnej stronie ukazywał się mini dział - "o tym nie piszemy". I tak właśnie odnosząc się do tego tytułu nie napiszemy o dzisiejszym oświadczeniu Fundacji Sztuki Zewnętrznej. Oświadczenie dotyczy oburzającego (oburzonymi są tym razem MR i ED) zdjęcia podpalonego czy nadpalonego egzemplarza albumu Polski Street Art (vol.1) . Nie napiszemy o przedłużonej wersji oświadczenia, pełnej smaczków dla wszystkich głodnych skandalu na miare polskiego street artu

Przedłużona wersja niestety zniknęła bardzo szybko z bloga FSZ.

Sosm się ugiął i po wpisie MR na swoim fanpagu nie wrzucił tego tekstu w całości. Vlepvnet póki co milczy, a my moglibyśmy o tym napisać, bo oczywiście mamy skopiowany ten tekst. Tekst porusza wiele wątków, od finansowania street artu, przez prawa autorskie i prawa do wykorzystywania zdjęć prac nieznanych autorów, aż po kwestie cenzury i manipulacji kulturą. Postawienie autorów i kuratorów w tym samym rzędzie co wielkie totalitaryzmy XX wieku było może nie tyle nadużyciem, co niezrozumieniem intencji artystów. Licentia poetica pozwala na bardzo wiele i nie zawsze są to gesty przyjazne wszem i wobec. Uważamy, że oburzenie MR & ED było zbyt osobiste i wynikało z powierzchownego obejrzenia wystawy (w internecie). Pisząc o tym, że nie podobają nam się niektóre prace Swanskiego i mechanizmy ich powstawiania, nie znaczy, że go nie lubimy jako Pawła, albo nie cenimy za niektóre skillsy i umiejętności. Nadpalona książka jako eksponat na wystawie mogła symbolizować tzw. polski street art, a niekoniecznie występować jako album "Polski Street Art".   Taki eksponat mógł symbolizować walkę graffiti vs streetart i był wycelowany w ładne, grzeczne obrazki dla mas. Taki gest mógł być przedłużeniem grafficiarskiej ręki i stawiał energię niszczącą nad budującą. Mógł sugerować, że z tym zjawiskiem (polski street art) jest coś nie tak nie tylko dla tych mędrców z UH (zakompleksieni poststreetartowcy i dziennikarze bez umiejętności).

Pozostawiam to każdemu z was. Pozostawiam was lekturze UH i innych ważnych głosów. Do zobaczenia na premierze PS2.

Poniżej prawdziwe zdjęcie z wystawy.


czwartek, 11 października 2012

MIĘDZY ANARCHIĄ A GALERIĄ CZYLI NA FESTIWALU

Od czasu zapowiedzi nowej płyty Afromental nie czuliśmy takiego podniecenia. Nie będziemy ściemniać - jaramy się. Druga część legendarnego albumu, biblii polskiego street artu, kompedium wiedzy o tym co na murach i ścianach doczekała się kontynuacji. Niektóre portale przyrównują to wydarzenie do drugiej części filmu - to żart. Przecież Bibilia nie miała kontynuacji i nie mądrzyjcie się ze starym i nowym testamentem, w końcu wydają to w jednym tomie! Ad meritum- POLSKI STREET ART CZĘŚĆ 2 / MIĘDZY ANARCHIĄ A GALERIĄ zadebiutuje 17 października! My czekamy. Ale, że też jesteśmy niecierpliwi to zaglądamy do strony internetowej z zajawkami.Mieliśmy więcej nie pisać, ale nie wyszło. 

Dobra, najpierw podtytuł, początkowo zastanawialiśmy się gdzie to jest. To znaczy to mityczne między „Anarchią a Galerią”. Ale już wiemy- dzięki okładce. To między jest na festiwalu, a raczej na zleceniu. Ściana Cekas/Lump z Lublina taka reklamowa akcja miasta z koziołkiem w herbie. Fajny wybór okładki. Zlecenie (niemal) komercyjne jako symbol polskiego street artu! Szczerze, czujemy to i zgadzamy się z niespoon, Dymną i Rutkiewiczem. Nie podejrzewaliśmy ich o taką dozę ironii i puszczania oka do publiczności! Super! Piona! Jest dobrze. 

Popatrzmy więc na teksty, bo na obrazki się nie da (hehehehe):

...podział na „dobry street art” i „złe graffiti” ma się, nie bez racji, świetnie. Niestety, jedno bez drugiego nie istnieje; co więcej, graffiti i street art są na głębszym poziomie jednym i tym samym zjawiskiem, manifestacją tej samej energii. 

Żeby się przyczepić to graffiti ma się świetnie bez street artu i go nie potrzebuje. Bo po co? Ktoś chyba był na dużo głębszym poziomie niż my. Street art i graffiti można uznać za to samo jeżeli mówimy, że występuje w mieście albo na ścianach, albo że jest umieszczane przez człowieka. Ale w swoich założeniach to są dwa zjawiska z dwóch różnych biegunów . I właśnie ten podział ma się najświetniej  (zgadzamy się z autorami!) Street art jest "dobry" a graffiti "złe" i nie chodzi tu o odczucia odbiorców tylko o odczucia twórców - street art to coś ładnego, ciekawego, mądrego - graffiti to agresja, wandalizm i zniszczenie. Nie bójmy się tego. Znaczy: bójmy się! 

Problem postrzegania miasta w kategoriach estetycznych jest o tyle istotny, że to właśnie w tym kontekście pada zwykle pytanie, czy istnieje jakiś sposób na owo złe graffiti. Owszem, istnieje jeden sposób, i to stuprocentowo skuteczny. Trzeba je polubić. W innych wypadkach, olbrzymim wysiłkiem, można je tylko mniej lub bardziej ograniczać. 

To jest głębokie. Zgadzamy się. Trzeba je polubić. Koniecznie nawet! Nie ważcie się nie lubić i wchodzić w dyskusję, że może wcale nie trzeba go lubić. MUSISZ LUBIĆ! LUB TO. Lubi to Marcin Rutkiewicz, Nespoon i 409 innych osób. Na przykładzie powyższego zdania niektórym artystom urażonym naszymi postami postanawiam wytłumaczyć co to jest ironia. Otóż ironia to taki zabieg językowy, stylistyczny używany w gatunkach typu satyra, felieton itp. Chcąc uwypuklić jakiś pogląd lub wypowiedź wyolbrzymiamy lub używamy sformułowań o przeciwnym znaczeniu. Np. "Tagi i throw-upy naprawdę ładnie ozdabiają ściany okolicznych bloków" - tu chcemy powiedzieć, że w rzeczywistości nam przeszkadzają i szpecą ulicę. Więc wracając do wątku PS2 - graffiti nie jest po to żeby je lubić i ono tego nie chce. Jak sokiści zaczynają gonić writerów, to ci nie przekonują ich, że będzie ładniej i fajniej, tylko albo kończą mając "wyjebane na mundurowych" albo robią cokolwiek, co jeszcze bardziej ich rozjuszy - gaz, wyzwiska itp. Jak się policja na komendzie pyta - "I co panie artysta? Chciałeś ozdobić blok?" to nikt mu nie powie "tak" - chyba, że użyje ironii! 

"Faktem jest natomiast, że prawdopodobnie pierwsze nielegalne dzieło o charakterze streetartowym w Polsce stworzył w 1970 r. w Warszawie Włodek Fruczek. Niemal dokładnie w tym samym momencie w Nowym Jorku Taki 183 dawał początek subkulturze graffiti." 

Tak. Czepiając się dalej: o Takim napisano artykuł a „subkultura działała, nawet wcześniej w Filadelfii niż w NY, na pewno wiecie o Cornbreadzie, Cool Earlu i Top Cat'cie." Rozumiemy upraszczacie tak dla uogólnienia, żeby ten Nowy Jork już na zawsze się kojarzył z graffiti. Faktem jest prawdopodobnie, że bardzo możliwie, iż jest to bzdura. Tak na marginesie, to Os Gemeos, też są Polakami, skoro są Brazylijczykami z Litwy.

Człowiekowi z zewnątrz, który nigdy nie wdychał zapachu wilgotnych podkładów kolejowych zmieszanych z chemiczną wonią farby, nie przeżył wschodu słońca na bezludnej podmiejskiej stacji, nie wsłuchiwał się godzinami w nocne odgłosy bocznicy kolejowej albo nie leżał kilka godzin na zmoczonym deszczem dachu w oczekiwaniu na dogodny do malowania moment, naprawdę trudno pojąć uczucia z tym związane. (...) 

UWIELBIAMY za romantyzm jak u Wabika. 

Ale na poważnie. Czemu tyle tekstu poświęconego graffiti nie znalazło się w pierwszej części naszej Biblii, albo w albumie Polskie Graffiti. Przecież ten temat powinien być omówiony wtedy? A nie był? Teraz nadrabiamy zaległości - lepiej późno niż wcale. Chyba...Tak na poważnie- czekamy i sądzimy, że będzie to lepsze wydawnictwo niż poprzednie. W końcu jest o dychę droższe, więc będzie lepsze. W zapowiedziach widzieliśmy prace Roskowińskiego, Aqualoopy, Maniaca i tak - niespoon. 

Mamy tylko nadzieję, że ta fotografia z hieroglifami i z wydrapanymi dwa stulecia temu cegłami nie oznacza, że gdzieś tam kryje się zdanie o tym jak to graffiti jest tożsame z odwiecznym pisaniem po murach i sięga starożytności kiedy to pierwszy człowiek itd itd. Powiedzcie, że tego tam nie ma. 

Zastrzegamy, że w swojej ignorancji i złośliwości bazowaliśmy tylko na fragmentach tekstów, bo jakoś nie dostaliśmy pełnego wydania by móc przed premierą przygotować rzetelną i obiektywną recenzję. 

Widzimy się 19 w Kwidzyniu na premierze.


środa, 10 października 2012

DALIŚMY SIĘ ZWABIĆ

Oto wpis na wallu niejakiego Artura Wabika, artysty romantycznego, raczej cichego, nieznacznego. Do tej pory wydawał być się nieszkodliwy i poboczny. Jednak najbliższy tydzień może skierować światła jubilerów prosto na niego. Gratulujemy lineu-upu! Jesteś prawie jak M-city - ciągle w podróży jak MosDef-murzyn (smarki smark).

Jutro o 17:00 zaczynamy malować mural na tegoroczny Conrad Festival (przy ul. Józefińskiej w Krakowie). We czwartek wybieram się do Warszawy na Premiera publikacji "Polski Street Art cz. 2", zaś w piątek prowadzę Piątkowe Spotkania z Komiksem 25: Na gorąco po Łodzi - Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Małopolskie Studio Komiksu. Serdecznie zapraszam na wszystkie wydarzenia!

NeSpoon Polska, Dariusz Paczkowski i 10 innych osób lubią to.

Patryk Poslednik: Że po Tobie Universal Hating nie jedzie to az dziwne...

Dzięki Patryk, kupiłeś sobie tydzień spokoju.










wtorek, 9 października 2012

GRAFFITI PRZEZ DUŻE GU

Nastały czasy hardkoru, niezrozumienia świata, mroku i smrodu padliny. Nastały czasy takie, że ja naprawdę nie wiem, czy może jednak zacząć malować czy dalej hejtować. Ominął mnie niestety kolejny konkurs w którym z bratem bliźniakiem (chcemy być elbląskim os gemeos) mogliśmy wziąć udział. Tym bardziej, że brat chodził do szkoły w Szczytnie. 

Przeczytaliśmy właśnie taki anons na stronie wirtualny płock

„Nuta historii, powiew twórczej teraźniejszości przepisem młodzieży dla Płocka Przyszłości”. Taki tytuł ma projekt realizowany przez Fundację Odnowy Zabytków Płocka im. Bolesława Krzywoustego oraz Komendę Miejską Policji w Płocku. Projekt jest dofinansowany przez Fundacje „Fundusz Grantowy dla Płocka” i realizowany w ramach V edycji konkursu grantowego. 

Brakuje tylko melodii jakiejś dobrej i pierwsze miejsce w Opolu na debiutach z takim tekstem gwarantowane. Ale nie o pieśniarstwie tu a o malarstwie. Więc jest i Król i Policja i Konserwator Zabytków. Jest też fundusz, który dba o nagrody. Zastanawia tylko co w ostatnim zdaniu powyższego cytatu oznacza tajemnicze "V". Ale płockich koneksji nietrudno się doszukać w streetartowym półświatku.

Uderza już pierwsze zdanie notki prasowej: Na murach niektórych budynków w Płocku, od kilku tygodni mieszkańcy mogą oglądać kolorowe graffiti. No tak, wcześniej nie mogli oglądać, bo było nieusankcjonowane prawnie. A teraz nie dość, że w końcu mogą to nawet niestety muszą.

Kolejny cytat wyprowadza naszą fantazję na głębokie wody absurdu niczym Primus na płycie "Sailing the seas of cheese" albo John Cleese i Michael Palin w drewnianym króliku. 

"...przedstawiciel Policji zapoznał uczestników z odpowiedzialnością karną za niszczenie mienia, natomiast Pani Dorota Dądzik zapoznała nauczycieli i wychowawców z formami i metodami, które zastosować można podczas lekcji z zakresu ochrony zabytków. Podczas warsztatów ogłoszony został również konkurs dla młodzieży na projekt graffiti.... Jedną z nagród była możliwość zrealizowania zwycięskich projektów na murach budynków." 

Więc tak jak Sir kilkanaście lat temu malował dla warszawskiej komendy telefon donosiciela, tak teraz ty młody streetartowcu mogłeś pochwalić się jak to jednocześnie można malować graffiti, nie malując graffiti.

Namalujmy więc pod okiem Policji graffiti, które będzie mówiło o jego szkodliwości i chroniło budynki przed aktami wandalizmu. Logiki za grosz.

Płock jeszcze nie raz nas zadziwi!






poniedziałek, 8 października 2012

MURAL WIELORAZOWEGO UŻYTKU

Do osób lamentujących nad tym, że ich praca nie ozdobi Muzeum w Poznaniu dołączył Sztachu Szumski i Krzysztof Syruć (proembrion) czy Brems. Wrzucili nawet propozycje swoich murali. Tym samym mamy już lans nie tylko na murale, które powstały i są, ale też na ich projekty. Tym samym zrobiliśmy kolejny krok w rozwoju naszego muralizmu, na jednej ścianie może się znaleźć wielu, bardzo wielu artystów. I może wystarczy, żeby takie murale funkcjonowały w świecie wirtualnym.

Super.






niedziela, 7 października 2012

WYŻYJ SIĘ!

Masz dość grania w "Bomb the world"? Masz dość łamania biców na gimnazjalnych ławkach? Masz dość zmywania podpisów kolegów z klatki schodowej? Mamy coś dla ciebie. 

Chorzowska wyższa szkoła przedsiębiorczości oddaje 99 m2 ściany właśnie pod twój kreatywny projekt. 99 m2 a nie 99 problemów oto nasze motto. Temat to gry i grafika interaktywna (w skrócie GIGI - patrz obrazek poniżej). Siedzę nonstop w sieci i nie mam pojęcia co to jest grafika interaktywna a tym bardziej w głowie mi się nie mieści jak można o tym zrobić mural. No ale może jestem ograniczony i mam kompleksy. 

Tak czy inaczej zachęcamy, bo nagrody są rewelacyjne wręcz najlepsze. Po pierwsze to oczywiście główną nagrodą jest zamalowanie tych 99m2 i zniżka na studia w GWSP (super naprawdę fajnie! napewno chętnie postudiuję sobie te pół roku a potem wyłożę kolejne 25 tysięcy na dokończenie kierunku). Po drugie jest nagroda w sumie dużo ważniejsza niż te 99 problemów czy studia. Jest to 3000 pln do wydania na markowe ciuchy. Właśnie tak - tego nam trzeba. Ty namaluj mural, my nic nie płacimy za to, ale mamy znajomych sponsorów i oni rzucą parę bluz i butów. Nie szkodzi, że tak naprawdę to nie masz ochoty chodzić w DC albo Adidasach i nosić BFree albo Mass. Generalnie mamy Cię w dupie i twój mural, ale chcemy cię przywiązać do naszych marek. Namaluj namaluj. Za darmo właściwie namaluj 3 piętrową ścianę. Chcemy by twoja kreatywność skanalizowała się w sklepach a nie na ulicy. 




czwartek, 4 października 2012

BANKSY W DESA

Jak wiadomo Banksy jest w deche. Ostatnio jednak odkryliśmy, że jest również w Desie czyli w domu aukcyjnym. Znaczy jeszcze go nie ma ale będzie.
Nie ma chyba co się rozpisywać, bo napisał już o tym sosm.pl więc załączamy co trzeba.

http://sosm.pl/ogolnie/18-aukcja-mlodej-sztuki-znoooowu-i-jest-prawie-banksy/#more-13966