niedziela, 26 lutego 2012

how to get there?

Panowie z V9 zaprosili nas ostatnio na wystawę TO GET THERE (FRM/GORO/MRUFIG/OTECKI) . Ta zabawa słowem odkrywa przed nami zamysł wystawy odwołujący się do wspólnego tworzenia, zgodnego z zasadą jammingu, czy z kierunkiem wytyczanym przez vlepvnet projektem Massmix. W zaproszeniu na wydarzenie czytamy: "Wspólne malowanie ma oczywiście długą tradycje nie tylko w historii sztuki ulicy. Zarówno temat pracy kolektywnej, jak i kategoria indywidualnego stylu, to artystyczne mity które street art odziedziczył po kulturze graffiti. Wystawa to get there proponuje naukową sekcję tych archetypicznych wątków." W pracach, które oglądamy na ścianach V9, poza czysto formalną zabawą, łączeniem estetyk, kolorystyki i kształtów nie znajdujemy tego naukowego podejścia. Wspólna zabawa pozostaje jedynym czytelnym znakiem tej wystawy. Nie wiemy co się działo między malarzami, nie wiemy czy doszło do dialogu i rywalizacji. Dostajemy tylko efekt obrazka. Brakuje w tych pracach treści, potwierdzenia kuratorskiego zamysłu. Nasuwa się również pytanie gdzie jest ten eksperyment? Powtarzając kolejny raz schemat kolaboracji artystów postgraffiti nie dostajemy żadych nowych wyników. Gdzie się podziało krytyczne podejście do street artu, o którym Ixi Color, kurator z V9, mówił w ostatnich wywiadach. Czy wygrała jednak chęć wspólnej zabawy farbami i wspólne przeżywanie procesu twórczego, niewidoczne dla odbiorcy, który otrzymuje tylko kolejne "fajne obrazki"?
Część prac była wyraźnie robiona na ostatnią chwilę, bez przemyślenia. Niefortunne połączenie materiałów (tektura) na niektórych płótnach zamiast je wzbogacić zubożyło je niedokładnościami technicznymi. Natomiast praca na ścianie wskazuje tylko, że kolaboracje są przeważnie fajne tylko dla twórców, a dla odbiorców są trochę naciągane i na siłę. Dwaj wrocławscy "uczniowie" Sławka Czajkowskiego są sprawni malarsko i prowadzą ciekawe narracje solo, Goro chyba jednak lepiej odnajduje się w pracach bardziej koncepcyjnych (mural w ramach akcji Elevatory czy wystawa z 2008 roku w Zielonogórskim BWA)  i w sytuacji stricte estetycznej goni w piętkę, a Mrufig jako mistrz detalu, chyba był zbyt spięty.



wtorek, 14 lutego 2012

s-f w świecie sztuki

Uwielbiam książki. Szczególnie te z gatunku S-F. Ale nie tylko takich autorów jak Dick, Lem, Clark, Asimov czy Herbert. Akcja nie koniecznie musi rozgrywać się w dalekiej przyszłości, żeby było dobre S-F. Jedną z lepszych pozycji gatunku jaka wpadła mi w ręce jest para-dokumentalny album pt: Polski Street Art.
Już sam tytuł jest mocno fantastyczny, bo w wspomina o czymś co rzadko można zobaczyć na ulicach polskich miast (poza wielkoformatowymi muraliami robionymi przy wsparciu władz). Ale autorzy mieli więcej wyobraźni i przewrotnego poczucia humoru!

Jednym z najlepszych zabiegów było wymyślenie jednej z bohaterek tej publikacji. Stworzyli „artystkę” posługującą się pseudonimem NeSpoon i w albumie poświęcili jej tyle samo miejsca co jak najbardziej realnym postaciom: Zbiokowi czy M-City. Autorzy puścili do nas oko i umieścili pracę NeSpoon na okładce publikacji sugerując, że w tym wydumanym świecie polskiego street artu zajmuje ona poczesne miejsce. O mocno nierealnych korzeniach NeSpoon niech świadczy pierwsze zdanie w jej notce: Street Artem interesuję się od zawsze. Uważny czytelnik od razu wyczuł żart, przecież pojęcie street art funkcjonuje dopiero od kilku lat (po 2000 roku). Więc, zdanie „interesuję się nim od zawsze” powinno mocno sugerować nierealny byt samej NeSpoon. Ale tutaj mocno insiderska informacja. NeSpoon istnieje ale jako Ela Dymna- czyli autorka książki. Ma jednak mocno dualistyczne podejście do siebie bo udziela wywiadów zarówno jako Ela Dymna i jako NeSponn- różnice można poznać po tym, że w tych gdzie występuje jako Ela pokazuje twarz, w pozostałych - nie.

Autorzy piszą również coś o jakiejś zbieżności między polską szkoła plakatu filmowego (tak istniała, doczekała się uznania na świecie , kilkudziesięciu wystaw i bardzo drogich i trudnych do zdobycia prac), a polską szkołą street artu( nie widzieliśmy, nie słyszeliśmy i nie wiemy czym się wyróżnia).

Kolejnym elementem pokazującym kunszt autorów w budowaniu „nie do końca realnej rzeczywistości” jest wrzucenie do tego albumu niejakiego Kraca. Jego działalność ma tyle wspólnego ze street artem co muszka owocówka z tendencją by w Warszawie umieszczać bary w starych szaletach publicznych, czyli NIC. Przeglądając album mozna natrafić na taki chaos i oderwanie, że tylko Stephen Hawking mógłby znaleźć jakieś wyjaśnienie dla tego dzieła. Dlatego zgłosimy je do nagrody Hugo w najbliższym czasie. A już niedługo omówimy drugą część tego wydawnictwa poświęconą graffiti!!!






poniedziałek, 13 lutego 2012

Hello, my name is fake.

hahaha. jakiś rok czy dwa nawet temu odbyła się podobna impreza  z tymże z tego co pamiętam to podobno czapki zostały zlicytowane na jakiś szczytny cel. super, czapki jak czapki, ale przynajmniej jakiś cel. w ostatnią sobotę było podobnie z tymże regres poziomu malujących i brak celu dały raczej marny ogląd "warszawskiej czołówki wrajterskiej". te same odgrzewane kotlety. zarówno formuła jak i zaproszeni artyści. zabrakło tylko może nespoon i franka ze zbyszkiem. był za to merd z dilgangu, ale zajęty rysowaniem dzieciakom tagów za pieniądze ich starych. kilka zdjęć można zobaczyć na SULWie 

PS. bardzo śmieszna jest w ogóle nazwa tej strony powyżej - sulw (ale o tym następnym postem), jest już też sosm, zaraz powstanie bog (blogograffiti) i saws (streetartwsieci).

sobota, 11 lutego 2012

przypalone suchary

Polski Banksy w spódnicy czyli pani Nespoon .Jeden z niekwiestionowanych faworytów czyli streetart dla dzieci (?!)-cel całkiem adekwatny do możliwości.Gino Fuchs byłby dumny. Z niestygnącym zapałem czekamy na wernisaż w "Galerii wypieków".








czwartek, 9 lutego 2012

aukcja szitartu

heh, po roku kolejna odsłona "pierwszej polskiej" (pierwszy i do tego polski - wspaniale i narodowo jest) aukcji street artu. Zeszłoroczna aukcja w Rempexie pozostawiała wiele do życzenia, prace osób częściowo związanych ze sceną, albo krążących gdzieś obok, sezonowe zjawiska na fali mody na streetart (swanski, nespoon) albo w ogóle "artystów" nie związanych z niczym (nawet z artyzmem) - Olin, Jola Kudela, Natalia Rak - kto to są????? No i wielkie rozczarowanie - pseduo wypromowany i napompowany pieniędzmi Artinfo artysta - Aqualoopa - nieumiejętnie kopiujący styl Jona Burgermana. Aukcja była oczywiście zorganizowana profesjonalnie, bo tymże Rempex się zajmuje, jednak pod względem kuratorskim i artystycznym wołała o pomstę do nieba, brak konsultacji z osobami/ekspertami znającymi sie bardzo dobrze na temacie (a jest takich parę w Warszawie i nie tylko) potwierdza tylko słabe zaangażowanie się w temat i traktowanie street artu w kategoriach mało istotnej ciekawostki.

Ciekawe jak będzie w tym roku. Myślę, że podobnie. W nazwie mamy "druga polska" co wskazuje, że aukcja jest polska. Wspaniale.

wtorek, 7 lutego 2012

sneakery jako sztuka

Tak, hejtuje wszystkie strony o tzw. kulturze butów sportowych. Zbiorowo! Od tenisufek przez Suede&Meash, The illest czy jakieś sznurówki, maggnesy i wszystkie stronki, które napisały kiedyś, że jest coś takiego jak KULTURA trampek, albo , że buty sportowe to dzieło sztuki. OPRZYTOMNIJCIE! To marketing. Naciąganie, sprzedawanie i handlowanie. Czy naprawdę para butów zrobiona Nawet za 20$ w Wietnamie jest warta 160$ w Europie??? I czy naprawdę wierzysz w to, że nosząc Air Maxy, ktoś pomyśli że jesteś kimś fajniejszym i bardziej cool niż w rzeczywistości? OK. kilka osób tak pomyśli. Ale przecież na koniec dnia to i tak są tylko trampki i zawsze będą śmierdziały przepoconą skarpetką. A tak naprawdę hejtuje to gówno bo te strony mają więcej wejść w ciągu dnia niż moje w ciągu miesiąca!


kuna - grzech 0700

Szczerze zazdroszczę tej stalówki. Niepowtarzalny, oryginalny i taki ładny. Zawsze chciałem umieć tak ładnie rysować, takie gładkie i uśmiechnięte stworki- ale zamiast rysować „tak ładnie” wychodziła mi jakaś pornografia. A przecież to jest właśnie zajebisty styl- KUNA! Ciągły rozwój! Z każdą pracą coraz lepiej i bardziej subtelnie i odważnie ciągnie linie. Każdy z tych chomików, eee.. tzn. kun jest lepszy/a od poprzedniej. I często się różnią nie tylko kolorem, ale też wielkością! Dziwię się, że dział marketingu Smyka nie zaproponował jeszcze jakiegoś wspólnego projektu przy realizacji takich pluszaków. Kuno uważaj na kłusowników.



poniedziałek, 6 lutego 2012

wkrótce

Już niedługo na screenie tego bloga będziecie mogli przeczytać ociekające jadem, nienawiścią i zazdrością zakompleksione teksty pseudokomentatorów o tym co się dzieje w sferze wizualnej naszych ulic i murów. Do tego zdjęcia prac "artystów" i niedorosłych streetowców. Tak, nie umiemy malować. Nie, nie mamy kompleksów. Nie, nie jesteśmy od kogoś. Tak jedziemy wszystkich równo.

Piszcie do nas o tym co was boli, co się nie podoba, co uważacie za słabe lub chociaż przeciętne, albo wtedy gdy uważacie, że warto komuś po prostu dowalić.