Ciąg dalszy naszej szydery z tego jak łatwo można zostać street artystą. To bardzo proste. Aby zacząć swoją karierę musisz wymyślić sobie jakiś charakterystyczny znak czy motyw, który rysujesz na kartce albo od razu, przy użyciu magic pena, przenosisz do komputera. Następnie drukujesz na papierze samoprzylepnym lub wycinasz szablon. Z gotowym materiałem idziesz na dwór i przyklejasz w windzie, na śmietniku odbijasz szablon i jeszcze na ławce przed szkołą, żeby ziomki i niunie widziały. Oczywiście wszystko skrzętnie dokumentujesz ajfonem czy co tam używasz. Właściwie wystarczy trzy do pięciu podobnych wrzutów (!). Wracasz do domu. Jeśli jesteś szybki i zdecydowany to cały bombing zajmie ci 15 minut, ale możesz przy okazji ćwiczyć nienachalny luz i robić wszystko tak jakbyś "miał wyjebane" - tak jest bardziej elo. Po tym etapie masz już właściwie połowę roboty za sobą. Teraz czas na promocję i marketing. Wrzucasz foty na fejsa albo bloga jakiegoś, oznaczasz na nich siebie i rozsyłasz innym na walle, albo, żeby nie było zbyt ostentacyjnie to komentujesz cokolwiek lub "lubiszto" u znajomego, licząc na to, że wejdzie potem na twój profil. Jak będziesz miał kilkanaście lajków możesz zająć się fanpage'm, potem czas na programy do obróbki zdjęć a więc zaczyna się zabawa w modę i dizajn. Wrzucasz swoje streetlogo (myszka, marchewka, stworek śmieszny) na wzór t-shirtu ściągnięty z netu i jupi! Masz już artworki, które możesz sprzedawać. Masz brenda własnego jak Brenda. Generalnie jakbyś trochę pomyślał wcześniej to mogłeś właściwie się nie ruszać z domu i wszystko zrobić via online i przy pomocy programów. Powchodź sobie też na fora o streetart to język podłapiesz też świeży. Wiesz już co to wrzuta, co to stikery, spraye i koniuszki do nich. No i tagi, ale ty ich nie robisz. No i to że graficiarze to kołki totalne i wandale a ty jesteś artystą. Wiesz co to dżem i wiesz co to kakao. Świat stoi otworem, albo to ty stoisz swoim otworem do świata i czekasz prosząc o kolejny raz :)