"Pod spodkiem" to zdrobniale "pod spodem", czyli taki mały undergroundzik nam się tu zaczął rozwijać niczym kłębek wełny. Po graffiti z mchu i mielonki, nie mówiąc o graffiti z chleba (polecamy z masełkiem) nadeszło do naszego kolorowego kraju KneeFitti (pisaliśmy już o tym) - czyli robótki ręczne na klęczkach. Nie wiemy tylko jak na klęczkach ubrać w sweterek całą koparkę, ale udało się to w Katowicach. Podejrzewamy, że jak przystało na streetart-owców (a w tym przypadku, jako że to zajęcie raczej kobiecie - streetart-owce) skorzystano z podnośnika. Tym wdzięcznym baletem maszyn w piękny grudniowy dzień rozpoczęto Katowitcki Street Art Festiwal (sic!). Więc z połączenia wełny, streetu i katowic otrzymujemy coś ciekawego i nikomu nic nie mówiącego. Po co zawijać maszynę w wełnę? Że niby jest jej zimno? Że takie mamy fajne i ciepłe niczym kluski śląskie do niej uczucia? W jaki sposób to wpływa na przestrzeń publiczną? Jak podnosi jej jakość? No i w końcu, co będzie z tą włóczką jak skończy się okres najmu maszyny (a podejrzewam, że tanio nie jest)? Czy zostanie przerobiona na swetry dla biednych dzieci ulicy, żeby poczuły trochę kolorowej hipsterki? Czy może zostanie spruta i tąże włóczką zostanie zawiązane wejście do lokalnego sklepu wólczanki albo banku śląskiego? I koniec końców komentując wpis pod zdjęciem któregoś z internautów "o! wreszcie trochę koloru" - sorry, ale nic wam nie pomoże - będzie i tak jak na dworcu w Kutnie.
Na zdjęciu wnętrze zaprzyjaźnionego z UH graffshopu.