O kurde, no nie żebyśmy byli jakimiś tam mistrzami i że się znamy na ulicy, ale ta informacja nas zabiła.
Cytuję za stroną architekturakrajobrazu.pl - "Mchy wracają". Wspaniale! Czekaliśmy na to latami. Po tym jak na salony (chociaż w polskich warunkach nazwałbym je stołowym albo telewizyjnym) ostro z bambosza wbiło się opakowywanie wełną miasta (btw to nie czaimy dlaczego to się nazywa kneefitti - od klęczenia przy dzierganiu?) myśleliśmy, że to koniec. Ale nie! Jest! Graffiti z mchu! Jak to napisał poczytny portal o dyzajnie "Graffiti - dla jednych sztuka, dla innych zwykły wandalizm. W tym przypadku o tym drugim nie może być mowy." Gratulujemy pomysłowości, a sami zaczynamy kombinować jak zrobić wrzuta z mielonki.