O fuck! zakląłem szpetnie gdy przeczytałem na stronie mmpoznań o wspaniałej, wielkodusznej i resocjalizującej niczym zamiatanie chodników w przedszkolach, inicjatywie. Właściwie to mnie to oburzyło, że jeszcze przed przeczytaniem rzeczonego artykułu zacząłem pisać tego posta.
W czasach gdy Poznań karze i prawie obcina ręce wrogom publicznym piszącym swoje krótkie imiona po murach miasta, tuż pod naszym nosem, na naszych oczach dzieją się takie rzeczy. Otóż SW (to nie jest crew z Berilina) - czyli Służba Więzienna - w mieście Poznań - sama postanowiła zatrudnić grafficiarzy aby pomalowali mury spacerniaka. Jak dowiadujemy się z artykułu po burzy mózgu z udziałem przedstawicieli SW i "grafficiarzy" postanowiono namalować - pszczółki.
Jakie, kurwa, pszczółki? Dlaczego pszczółki, co to ma symbolizować takim miejsku jak ZK (zakład karny)? Czemu nie można było chociażby sprawdzonych myszek i kotków ogarnąć z Katowic (nawet mają infolinię na 0700)? Dlaczego w więzieniu malujemy pszczółki? Miodek? Pasieke? Załamany jestem i mam nadzieję że do tego ZK w Poznaniu nigdy nie trafię. Co to ma dać tym biednym (oczywiście niesłusznie skazanym) osadzonym? Ma im przypominać wesołe beztroskie życie? Czy może żeby zabierali dupe z tego spacerniaka i do roboty jak pszczółki? Nie rozumiem.
....Dobra chyba rozumiem. Chodzi o paski na ciuchach? Że są podobni tak?
Nie dość, że ta tematyka jest jaka jest (no ale dooooobra, nie będziemy przecież malować im tam siekier i kastetów) to jest to taki kicz, że płakać się chce. Tym biednym zdemoralizowanym więźniom naprawdę nie trzeba jeszcze uprzykrzać życia kiepsą pseudo sztuką. Na dużo wyższym poziomie połowa z nich ma dziary zrobione!
I jeszcze zdanie, cytat z artykułu: Niestety, nie udało nam się ustalić, co o nowym spacerniaku myślą osadzeni aresztanci. Może i dobrze...