Właśnie dziś, z dużym opóźnieniem, bo prawie czterotygodniowym, zapoznałem się z artykułem Pana Bugajskiego w NEWSWEEKU pod tytułem Jeleń ryczy na ulicy z dnia 24.01. Dopiero teraz, bo powoli czytam i z rozwagą. Po przeczytaniu tytułu byłem pewien, że w końcu krytyczny głos dotyczący kondycji naszej ulicy i malarstwa w przestrzeni publicznej doszedł do mainstreamowego tygodnika opinii. Warto przeczytać, chociaż okazało się, że moja powierzchowna ocena jest mylna. Pamiętaj nie kupuj płyt po okładce.
W skrócie. Redaktor Bugajski rozkłada na pierwsze czynniki polską sztukę krytyczną. Dostaje się Kozyrze, za te głupie zwierzęta i Bałce za Żydów. Nie zostawia suchej nitki na rzeczach ważnych, jednocześnie stawiając tezę, że przecież wszyscy (czyt.społeczeństwo) wszystko to wiedzą, rozumieją trudne tematy i w ogóle jako ultra wykształceni nie potrzebujemy jeszcze żeby ktoś z pozycji artysty (pffff, artysta!) mówił nam co jest istotne i jak to rozumieć. Po drugie i najbardziej interesujące pan B. - wychwala pod niebiosa street art jako sztukę lekką i dla ludzi, głaszcząc przy tym nasz ulubiony duet MR & ED - autorów polskich oficjalnych podręczników do streetartu.
Zamiast się rozpisywać chciałbym tylko przytoczyć, niczym na aluminiowych felgach swojego diamentowego maybacha, komentarz niejakiego KONI pod artykułem:
żenada
bosze, jak ja się wstydziłem jak to czytałem, jak ja się
wstydziłem! NIGDY w "opiniotwórczych" mediach nie przeczytałem tak
żenującego artykułu, tak niskich lotów. nie spotkałem się też z sytuacją
by ktoś tak chętnie dawał wyraz swojej ignorancji, brakom w obyciu
kulturalnym i zwyczajnie brakom intelektu. "analiza" dzieł Kozyry i
Bałki jest na tak żenująco infantylnym poziomie, że zmuszony zostałem do
odczuwania czegoś czego nienawidzę - wstydu za kogoś, jak to czytałem
miałem ochotę schować się pod kołdrę. Bugajski??? What the fuck?! kto to
jest??? kolejny stażysta z gimnazjum? człowieku zajmij się czym innym
niż pisanie o czymś czego nie rozumiesz, naprawdę nie musisz się chwalić
swoją słabizną intelektualną. nie chce mi się wierzyć że wciąż takie
rzeczy można jeszcze przeczytać w roku 2013.