wtorek, 12 lutego 2013

MOSTEK ZAKOCHANYCH

Zbliża się różowe święto. I nie jest to święto suczego różu, nie są to kolejne urodziny Vlepvnetu i nie jest to parada równości. Zbliża się najbrzydsze i najbardziej badziewno-tandetno-ultrabazarowe święto - świętsze od pope'a (nie od Popka), który nie wytrzymał.

Oczywiście chodzi o tzw. walentynki. W związku z tym miasto stołeczne Warszawa postanowiło oddać hołd tej pięknej tradycji umilając nam (znaczy nam nie, bo jak wiadomo siedziba redakcji jest w Jaśle) przestrzeń publiczną jakże wspaniałym dziełem. Ozdobiony został otóż mostek nad rzeczką opodal krzaczka - ozdobiony został sercami z metalu i plastyku (gdzie jesteś plastyku!) i donosi o tym bezpłciowo i bez cienia wątpliwości Gazeta Stołeczna. Tak, to ta sama gazeta, która potrafi ubolewać nad dobrze wykaligrafowanymi tagami czy paroma rooftopami GBR. Dzięki!

Dzieło zwane mostkiem zakochanych oscyluje między małą architekturą, miejskim meblem, gównem a brzegiem pucharu. Uderzamy więc w puchara pełnego rozlanych łez nad kolejną inicjatywą urzędu dzielnicowego Wilanów. Bo mostek stoi nad smródką zwaną potocznie Potokiem Służewieckim w miasteczku Wilanów. Dobrze, że ktoś pomyślał o takiej zimowej atrakcji w tym miejscu, bo przecież latem działa plaża Wilanów pełna banerów, namiotów, plastikowych kubków i wymiotów, więc potrzeba czegoś całorocznego o klasie porównywalnej z halą markpolu. Jan Sobieski i Marysieńka przewracają się w grobie. Swoją drogą mogłaby się na ten mostek przewrócić jeszcze ta metaloplastyczna buława Sobieskiego.

Brak mi słów jak zwykle. Może abdykuję. A może poproszę 1508 o interwencję twórczą (podobno mają miotacz ognia).

Oczywiście w ramach otwarcia mostka przewidziano festyn. Zagra Marek Kościkiewicz i będzie mapping. 

I będzie możliwość wieszania kłódek, bo przecież możliwość wieszania się jest zawsze.

(mś)