Blog blogiem, hating
hatingem, a żyć za coś trzeba. Zanim obłowiliśmy się z wierszówek,
szukaliśmy swojej szansy jak inni absolwenci zarządzania. Był rok 2010.
W
Polsce toczyła się właśnie kampania o pewien vacat na warszawskim
Krakowskim Przedmieściu. Zapewne nie każdy z Was, kochani czytelnicy,
zna prawdziwe kulisy tej rozgrywki. Rozgrywki na wskroś ulicznej.
„Bronisław
Komorowski starał się udowodnić, że kultura młodzieżowa nie jest mu
obca. (...) odwiedził Łódź, gdzie spotkał się z miłośnikami deskorolki,
bmx-ów i graffiti”. Swoją drogą, kiego grzyba grafy zawsze muszą iść w
trójcy? Jak nie z break dancem i rapem to z deską czy innymi rolkami.
Jeszcze kaptur, daszek na bok i kręcimy reklamę czipsów... Ale tu nie o
tym. Jesteśmy poważni, niczym ton elekta: „Kultura alternatywna, czyli
kultura niepokorna, odchodząca od pewnej sztampy i jak rozumiem murale,
gdzieś tam nawiązują do rewolucyjnych zapędów w sztuce i polityce z
czasów meksykańskiej rewolucji. Gdzieś tradycją sięgają do Majów a z
drugiej strony do Leonarda da Vinci. Więc alternatywność wygląda bardzo
interesująco i jest warunkiem rozwoju sztuki w ogóle.”
Niepokorne-pogłaskane? Brawo. Tym zdaniem, brahu, kupiłeś mój głos.
Przynajmniej nie wspomniałeś o graffiti w jaskiniach. Ufff... Ba, nawet
walczyłeś o bunt, rewolucję. Może to ciebie powinni tam mianować
kuratorem? Tym bardziej, że temat drążyłeś: „czy istnieje moda na
kierunki przekazywania "jakichś idei w tych muralach" i czy są jakieś
nurty w ich malowaniu. - To jest tak naprawdę sztuka. Chcemy pokazać
kreatywność i potencjał tych młodych ludzi - podkreślali jego rozmówcy.”
Zaiste, pięknie podkreślali. Do dziś podkreślają. W końcu Łódź kreuje i
za hajs matki błaga - Uwierzcie! Uwierzcie! To naprawdę sztuka! Nie
wiem jak wy, my im wierzymy. Na słowo.
O ile Bronisław Oner
strawiał na murale, w peletonie był ktoś, kto poszedł krok dalej. „Razem
zmienimy Polskę” powiedział napisał. „Jego hasło miało formę graffiti:
czerwonego napisu na białym tle. Napieralski w ten sposób pokazuje, że
"można inaczej". - Kiedy myślałem jak pokazać to hasło, zaproponowałem
takie właśnie rozwiązanie, aby je narysować, tak jak to robią młodzi
ludzie, ale ci pozytywni, w taki bardzo pozytywny sposób wyrażają swoje
emocje, ale też są znakomitymi twórcami, potrafią sztuką przekazać swoje
emocje”. Już widzicie? Można inaczej? Można! Dla elity murale są
buntownicze, a grafy to sztuka ludzi pozytywnie zakręconych. Kto nie
sprayjuje, ma wyzute z emocji, ubogie życie wewnętrzne. Kropka.
I
tak oto sztywniutka, prawdziwa ulica na dobre zaczęła służbę w
szeregach władzy. Na jej najróżniejszych poziomach. Z resztą od roboty
nikt się nie migał: „Napieralski, gdy odsłaniał hasło wyborcze,
narysował pod nim czerwonym sprayem serce. - To moje serce dla wyborców.
Chcę pokazać, że wkładam w tę pracę dużo serca, bo bardzo mi zależy.”
Wy się śmiejcie, ale wysiłek włożony w to dzieło, przebija niejednego
blockbustera. Zaś na aukcji, takie płótno pobije czołówkę polskiej
szkoły street artu. Zakład?
W Lublinie: To moje pierwsze
doświadczenie ze sprayem, wcześniej malowałem tylko farbami - powiedział
prezydent Adam Wasilewski, po czym przywdział gumowe rękawiczki i
przystąpił do malowania graffiti na placu Litewskim. Co namalował? -
Tylko kilka kresek, całej aranżacji nie dam rady - dodał z uśmiechem.
Uśmiech, można powiedzieć, jest oznaką emocji. Władza jest więc
pozytywnie zakręcona. Jak to na wschodzie, gdzie spray nie jest już
farbą. Aha - nie zapomnijmy dodać logotypów.
Tylko Wrocław nam
się obija i do roboty szuka murzyna
(http://universalhating.blogspot.com/2012/10/wrocaw-stolica.html). Na
szczęście w stolicy ponad normę działa Hanna. Kadencję rozpoczęła od
zaprojektowania logotypu Hemp Gru...