No cóż. Cicho trochę się zrobiło co ? Nie ma tematów albo się powtarzają, ale drobne smaczki zawsze ktoś wygrzebie.
"młodzi twórcy rozpoznawalni na scenie polskiego street artu i szanowani za niepowtarzalny styl" - to jest cytat z tekstu do wystawy Felto i Hemoroida. Tak jak nie mam ochoty pisać o samych artystach ani o ich pracach, ani o ich autentyczności, zaangażowaniu meesydżu czy właśnie stylu...Tak będzie krótko o fenomenie stylu i jego fasadowości.
Nie o ich stylu, ale o stylu w ogóle. Styl to jest coś takiego co każdy graficiarz czy streetartowiec musi mieć, bo inaczej nie ma stylu. Styl to obowiązek ważniejszy od polotu, zrozumienia świata, chęci przekazania czegoś i wielu innych wartości. Styl to coś co cię jako streetarotwca wyróżnia pośród innych (styl myszy, styl kota, styl szablonu z miastem itd.). Styl to coś co masz dopóki nikt ci tego nie ukradnie. Ot co czyli nic. Pod stylem niewiele się kryje, albo kryje się bardzo dużo tylko nikt tego nie szuka. Nawet sami artyści stają się więźniami stylu i nie mogą się wychylić z czymś ambitnym, czy odkrywczym.
Streetart nigdy nie zostanie art właśnie dlatego, że skupiamy się (my odbiorcy, kuratorzy, organizatorzy itp) tylko i wyłącznie na stylu, na tej estetycznej oryginalności. Nikt się nie sili aby zrozumieć artystę. Wszyscy widzą tylko kolory lub kształty. Nie szukamy głębiej, bo tak jest łatwo i efekty są widoczne od razu.
I styl można sprzedać a z przekazem czy ideą jest trudniej.
yooo.
mś