no to mamy efekty. obejrzeliśmy sobie zdjęcia z pikniku w ruinach carskich fortyfikacji. wiemy kto przyszedł pomasować sobie plecy, kto przyszedł pogrzebać w winylach, kto jest gruby i ile kto ma dzieci. wiemy też, że malujący dali jak zwykle ze siebie wszystko aby pokazać, że artystami zwać ich możemy. ale jednak mamy wrażenie, że to wszystko już było, nihil novi, tylko starzi znajomi. od kriczka przez ojtam cru do maniaców i polskiej banksy. te obrazki śnią nam się po nocach, widzieliśmy ich tysiące z całego świata. oglądamy je dalej, bo jesteśmy uzależnieni, ale już nas kompletnie nie klepią...nie kręcą nas, chociaż kręcimy się na aquadupie bo nas swędzą hemoroidy, a prawdziwy bob rozlał tusz.