niezależności, spontaniczności i anarchiczności. i uliczności wam życzymy. tak tak to już kolejna edycja "rewitalizowania" fortów bema dzięki naszej ulubionej parze. Nespoon i Rutek upatrzyli sobie i zawłaszczyli do celów autopromocji jeden z warszawskich zabytków. Konserwator stołeczny nie dość, że przyklasnął, to nie miał nic na przeciwko. Równie łatwo jak decyzję o wyburzeniu paru istotnych historycznychn obiektów podjął decyzję o pomalowaniu kolejnego.
Najbardziej mnie zadziwia idea tej otwartości. W zaniedbanym forcie swoją przystań mieli okoliczni amatorzy kiełbaski z ogniska, writerzy, huligani i lumpy. Spontaniczne imprezy, graffiti i załatwianie osiedlowych problemów Marcin z Elką postanowili zamienić na wysmakowane spontaniczne zachowania (pikniki, okrzyki radości), ugrzecznione malunki i babingtona z psami. Zamienili przestrzeń publiczną w przestrzeń poprawną politycznie. Zawłaszczyli miejsce, które wystarczyło trochę posprzątać, usunąć szkło i postawić parę śmietników. Zaprosili "artystów" aby spontanicznie i nieskrępowanie mogli uwolnić przestrzeń. Ciekawe czy każdy może przyjść i pomalować, czy wszystkie treści i formy pasują do "galerii" dla czterdziestolatków. Ciekawe czy idea "anarchiczności" o której piszą w opisie eventu rzeczywiście by pasowała do biznesplanu Marcina.
Gratulujemy również Ministerstwu Kultury i Dziewictwa Narodowego udanej weryfikacji programów projektów związanych ze streetartem. Cze Ministerstwo płynie na fali mody, czy dało się uwieść "spontaniczności i niezależności" artystów ulicznych. Czy może nie wie kompletnie o co w tym wszystkim chodzi nie słucha, nie czyta, nie riserczuje? I jak pojawia się Pan Marcin, zapaleniec i dobry sprzedawca, to wydaje im się że to ma sens i wartość...
Pozdrawiamy Krika, który pojedzie wszędzie gdzie dostanie za darmo farby :)