Uwielbiam książki. Szczególnie te z gatunku S-F. Ale nie tylko takich autorów jak Dick, Lem, Clark, Asimov czy Herbert. Akcja nie koniecznie musi rozgrywać się w dalekiej przyszłości, żeby było dobre S-F. Jedną z lepszych pozycji gatunku jaka wpadła mi w ręce jest para-dokumentalny album pt: Polski Street Art.
Już sam tytuł jest mocno fantastyczny, bo w wspomina o czymś co rzadko można zobaczyć na ulicach polskich miast (poza wielkoformatowymi muraliami robionymi przy wsparciu władz). Ale autorzy mieli więcej wyobraźni i przewrotnego poczucia humoru!
Jednym z najlepszych zabiegów było wymyślenie jednej z bohaterek tej publikacji. Stworzyli „artystkę” posługującą się pseudonimem NeSpoon i w albumie poświęcili jej tyle samo miejsca co jak najbardziej realnym postaciom: Zbiokowi czy M-City. Autorzy puścili do nas oko i umieścili pracę NeSpoon na okładce publikacji sugerując, że w tym wydumanym świecie polskiego street artu zajmuje ona poczesne miejsce. O mocno nierealnych korzeniach NeSpoon niech świadczy pierwsze zdanie w jej notce: Street Artem interesuję się od zawsze. Uważny czytelnik od razu wyczuł żart, przecież pojęcie street art funkcjonuje dopiero od kilku lat (po 2000 roku). Więc, zdanie „interesuję się nim od zawsze” powinno mocno sugerować nierealny byt samej NeSpoon. Ale tutaj mocno insiderska informacja. NeSpoon istnieje ale jako Ela Dymna- czyli autorka książki. Ma jednak mocno dualistyczne podejście do siebie bo udziela wywiadów zarówno jako Ela Dymna i jako NeSponn- różnice można poznać po tym, że w tych gdzie występuje jako Ela pokazuje twarz, w pozostałych - nie.
Autorzy piszą również coś o jakiejś zbieżności między polską szkoła plakatu filmowego (tak istniała, doczekała się uznania na świecie , kilkudziesięciu wystaw i bardzo drogich i trudnych do zdobycia prac), a polską szkołą street artu( nie widzieliśmy, nie słyszeliśmy i nie wiemy czym się wyróżnia).
Kolejnym elementem pokazującym kunszt autorów w budowaniu „nie do końca realnej rzeczywistości” jest wrzucenie do tego albumu niejakiego Kraca. Jego działalność ma tyle wspólnego ze street artem co muszka owocówka z tendencją by w Warszawie umieszczać bary w starych szaletach publicznych, czyli NIC. Przeglądając album mozna natrafić na taki chaos i oderwanie, że tylko Stephen Hawking mógłby znaleźć jakieś wyjaśnienie dla tego dzieła. Dlatego zgłosimy je do nagrody Hugo w najbliższym czasie. A już niedługo omówimy drugą część tego wydawnictwa poświęconą graffiti!!!