czwartek, 11 października 2012

MIĘDZY ANARCHIĄ A GALERIĄ CZYLI NA FESTIWALU

Od czasu zapowiedzi nowej płyty Afromental nie czuliśmy takiego podniecenia. Nie będziemy ściemniać - jaramy się. Druga część legendarnego albumu, biblii polskiego street artu, kompedium wiedzy o tym co na murach i ścianach doczekała się kontynuacji. Niektóre portale przyrównują to wydarzenie do drugiej części filmu - to żart. Przecież Bibilia nie miała kontynuacji i nie mądrzyjcie się ze starym i nowym testamentem, w końcu wydają to w jednym tomie! Ad meritum- POLSKI STREET ART CZĘŚĆ 2 / MIĘDZY ANARCHIĄ A GALERIĄ zadebiutuje 17 października! My czekamy. Ale, że też jesteśmy niecierpliwi to zaglądamy do strony internetowej z zajawkami.Mieliśmy więcej nie pisać, ale nie wyszło. 

Dobra, najpierw podtytuł, początkowo zastanawialiśmy się gdzie to jest. To znaczy to mityczne między „Anarchią a Galerią”. Ale już wiemy- dzięki okładce. To między jest na festiwalu, a raczej na zleceniu. Ściana Cekas/Lump z Lublina taka reklamowa akcja miasta z koziołkiem w herbie. Fajny wybór okładki. Zlecenie (niemal) komercyjne jako symbol polskiego street artu! Szczerze, czujemy to i zgadzamy się z niespoon, Dymną i Rutkiewiczem. Nie podejrzewaliśmy ich o taką dozę ironii i puszczania oka do publiczności! Super! Piona! Jest dobrze. 

Popatrzmy więc na teksty, bo na obrazki się nie da (hehehehe):

...podział na „dobry street art” i „złe graffiti” ma się, nie bez racji, świetnie. Niestety, jedno bez drugiego nie istnieje; co więcej, graffiti i street art są na głębszym poziomie jednym i tym samym zjawiskiem, manifestacją tej samej energii. 

Żeby się przyczepić to graffiti ma się świetnie bez street artu i go nie potrzebuje. Bo po co? Ktoś chyba był na dużo głębszym poziomie niż my. Street art i graffiti można uznać za to samo jeżeli mówimy, że występuje w mieście albo na ścianach, albo że jest umieszczane przez człowieka. Ale w swoich założeniach to są dwa zjawiska z dwóch różnych biegunów . I właśnie ten podział ma się najświetniej  (zgadzamy się z autorami!) Street art jest "dobry" a graffiti "złe" i nie chodzi tu o odczucia odbiorców tylko o odczucia twórców - street art to coś ładnego, ciekawego, mądrego - graffiti to agresja, wandalizm i zniszczenie. Nie bójmy się tego. Znaczy: bójmy się! 

Problem postrzegania miasta w kategoriach estetycznych jest o tyle istotny, że to właśnie w tym kontekście pada zwykle pytanie, czy istnieje jakiś sposób na owo złe graffiti. Owszem, istnieje jeden sposób, i to stuprocentowo skuteczny. Trzeba je polubić. W innych wypadkach, olbrzymim wysiłkiem, można je tylko mniej lub bardziej ograniczać. 

To jest głębokie. Zgadzamy się. Trzeba je polubić. Koniecznie nawet! Nie ważcie się nie lubić i wchodzić w dyskusję, że może wcale nie trzeba go lubić. MUSISZ LUBIĆ! LUB TO. Lubi to Marcin Rutkiewicz, Nespoon i 409 innych osób. Na przykładzie powyższego zdania niektórym artystom urażonym naszymi postami postanawiam wytłumaczyć co to jest ironia. Otóż ironia to taki zabieg językowy, stylistyczny używany w gatunkach typu satyra, felieton itp. Chcąc uwypuklić jakiś pogląd lub wypowiedź wyolbrzymiamy lub używamy sformułowań o przeciwnym znaczeniu. Np. "Tagi i throw-upy naprawdę ładnie ozdabiają ściany okolicznych bloków" - tu chcemy powiedzieć, że w rzeczywistości nam przeszkadzają i szpecą ulicę. Więc wracając do wątku PS2 - graffiti nie jest po to żeby je lubić i ono tego nie chce. Jak sokiści zaczynają gonić writerów, to ci nie przekonują ich, że będzie ładniej i fajniej, tylko albo kończą mając "wyjebane na mundurowych" albo robią cokolwiek, co jeszcze bardziej ich rozjuszy - gaz, wyzwiska itp. Jak się policja na komendzie pyta - "I co panie artysta? Chciałeś ozdobić blok?" to nikt mu nie powie "tak" - chyba, że użyje ironii! 

"Faktem jest natomiast, że prawdopodobnie pierwsze nielegalne dzieło o charakterze streetartowym w Polsce stworzył w 1970 r. w Warszawie Włodek Fruczek. Niemal dokładnie w tym samym momencie w Nowym Jorku Taki 183 dawał początek subkulturze graffiti." 

Tak. Czepiając się dalej: o Takim napisano artykuł a „subkultura działała, nawet wcześniej w Filadelfii niż w NY, na pewno wiecie o Cornbreadzie, Cool Earlu i Top Cat'cie." Rozumiemy upraszczacie tak dla uogólnienia, żeby ten Nowy Jork już na zawsze się kojarzył z graffiti. Faktem jest prawdopodobnie, że bardzo możliwie, iż jest to bzdura. Tak na marginesie, to Os Gemeos, też są Polakami, skoro są Brazylijczykami z Litwy.

Człowiekowi z zewnątrz, który nigdy nie wdychał zapachu wilgotnych podkładów kolejowych zmieszanych z chemiczną wonią farby, nie przeżył wschodu słońca na bezludnej podmiejskiej stacji, nie wsłuchiwał się godzinami w nocne odgłosy bocznicy kolejowej albo nie leżał kilka godzin na zmoczonym deszczem dachu w oczekiwaniu na dogodny do malowania moment, naprawdę trudno pojąć uczucia z tym związane. (...) 

UWIELBIAMY za romantyzm jak u Wabika. 

Ale na poważnie. Czemu tyle tekstu poświęconego graffiti nie znalazło się w pierwszej części naszej Biblii, albo w albumie Polskie Graffiti. Przecież ten temat powinien być omówiony wtedy? A nie był? Teraz nadrabiamy zaległości - lepiej późno niż wcale. Chyba...Tak na poważnie- czekamy i sądzimy, że będzie to lepsze wydawnictwo niż poprzednie. W końcu jest o dychę droższe, więc będzie lepsze. W zapowiedziach widzieliśmy prace Roskowińskiego, Aqualoopy, Maniaca i tak - niespoon. 

Mamy tylko nadzieję, że ta fotografia z hieroglifami i z wydrapanymi dwa stulecia temu cegłami nie oznacza, że gdzieś tam kryje się zdanie o tym jak to graffiti jest tożsame z odwiecznym pisaniem po murach i sięga starożytności kiedy to pierwszy człowiek itd itd. Powiedzcie, że tego tam nie ma. 

Zastrzegamy, że w swojej ignorancji i złośliwości bazowaliśmy tylko na fragmentach tekstów, bo jakoś nie dostaliśmy pełnego wydania by móc przed premierą przygotować rzetelną i obiektywną recenzję. 

Widzimy się 19 w Kwidzyniu na premierze.