poniedziałek, 13 lutego 2012

Hello, my name is fake.

hahaha. jakiś rok czy dwa nawet temu odbyła się podobna impreza  z tymże z tego co pamiętam to podobno czapki zostały zlicytowane na jakiś szczytny cel. super, czapki jak czapki, ale przynajmniej jakiś cel. w ostatnią sobotę było podobnie z tymże regres poziomu malujących i brak celu dały raczej marny ogląd "warszawskiej czołówki wrajterskiej". te same odgrzewane kotlety. zarówno formuła jak i zaproszeni artyści. zabrakło tylko może nespoon i franka ze zbyszkiem. był za to merd z dilgangu, ale zajęty rysowaniem dzieciakom tagów za pieniądze ich starych. kilka zdjęć można zobaczyć na SULWie 

PS. bardzo śmieszna jest w ogóle nazwa tej strony powyżej - sulw (ale o tym następnym postem), jest już też sosm, zaraz powstanie bog (blogograffiti) i saws (streetartwsieci).